Po 30 kilometrach miałem dosyć, zjechałem z autostrady na starą drogę biegnącą malowniczymi serpentynami alpejskich dróg na przełęcz Brennero . Drogi te znam dobrze, gdyż przez 4 lata regularnie jeździłem tymi trasami samochodem, ale tym razem nie było mi dane cieszyć się ich pięknem. W miarę jak wspinałem się w kierunku przełęczy pogoda się zmieniała. Deszcz zamieniał się stopniowo w śnieg, temperatura spadła do okolic zera, a do pełni szczęścia zeszła mgła gęsta jak mleko. Ale i tak nie mogłem sobie odpuścić fotki na tle mostu Europabrucke, w tej chwili drugiego co do wysokości w Europie (w najwyższym miejscu 192 metry).
po około 30 km asfaltowych wywijasów dotarłem do granicy włoskiej i pogoda zmieniła się diametralnie, mimo że była godzina 19.30 było około 14 stopni i było.... sucho!
Zatrzymałem się na pierwszej stacji żeby wysuszyć rękawice, które jako jedyne poddały się pogodzie, zatankowałem sprzęta i już szykowałem się do odjazdu kiedy podeszło do mnie dwóch Włochów i mówią miej więcej coś takiego: „ Polakko? Abbiamo visto nella pioggia vicino Insbruck.” (Polak? Widzieliśmy cię w tym deszczu koło Insbrucka).
Odpowiedziałem łamanym włoskim wspomagając się międzynarodowym migowym, że przejechałem już dzisiaj tysiąc kilometrów i mam jeszcze 300 do celu, a oni zrobili tylko wielkie oczy, popatrzyli na Hondę i kręcąc głowami z niedowierzaniem wymamrotali „a cinquecento?”( na pięćsetce?).
Ostatnie 300 kilometrów mimo, że było cieplej i nie lało nie było wcale łatwiejsze.Mocny wiatr, lekkość motocykla i zmęczenie dawały się we znaki, momentami przy wyprzedzaniu kolumny tirów trzeba się było napocić żeby utrzymać się na swoim pasie.
O godzinie 22.30, po przejechaniu 1267km w 15godzin, zmęczony ale szczęśliwy dotarłem na miejsce. Oczywiście mimo zmęczenia nocne polaków rozmowy ciągnęły się jeszcze do późnej godziny.
W piątek z racji tego, że powrót miałem dopiero wieczorem, a znajomi musieli iść niestety do roboty wykorzystałem na zwiedzanie okolicy. A że mieszkają koło jeziora Garda to naprawdę było co pozwiedzać i gdzie nawinąć kolejne kilometry.