Wylot z Warszawy przez Moskwę do New Dehli był dla trójki z nas pierwszym lotem. Emocje towarzyszące temu lotowi udało się zarejestrować z ukrytej w siedzeniu kamerki. Po wyjściu z lotniska w New Delhi powaliła nas fala gorąca, była 3 nad ranem a temperatura sięgała 30 stopni.
Pierwszy dzień w New Delhi spędzamy na przyswajaniu rzeczywistości i szukaniu motocykli na Karol Bagh. Temperatura oscyluje w granicach 45 C w cieniu. Jesteśmy zafascynowani tym miejscem, jednocześnie nieco przerażeni biedą i nieustającym chaosem. Ulice wypełnione po brzegi motocyklami, rikszami i rowerami wożącymi ludzi, wszyscy do poruszania się po mieście i zaznaczania swojej pozycji używają nieustająco klaksonów, tworzy się przez to kakofonia dźwięku, która nie cichnie cały dzień.
Po dwóch dniach udało nam się kupić cztery motocykle w dość dobrym stanie, przynajmniej tak nam się wydawało, gdyż 20 km po wyjeździe z Dehli motocykl Przemka zatarł się zostawiając za sobą tumany dymu. Częstą praktyką na Karol Bagh jest wciskanie "białym" na pozór dobrze wyglądających motocykli za podwójną cenę. Na szczęście ludzi chcących pomóc "białym" w Indiach nie brakuje. Nie trzeba było długo czekać. podszedł do nas chłopak i powiedział, że też ma Royala i chętnie pomoże. Już tego samego dnia motocykl dostał nowe części i następnego dnia ruszyliśmy w kierunku Jaipuru.
Droga którą się poruszamy na pozór wygląda jak dwupasmowa droga ekspresowa, aczkolwiek częstą praktyką jest poruszanie się w każdym kierunku. Nie raz jadąc lewym najszybszym pasem musieliśmy ustępować drogi jadącemu z naprzeciwka pojazdowi. Klakson jest podstawowym wyposażeniem każdego pojazdu i zarazem jak sądzimy jedyną rzeczą potrzebną do przejścia badania technicznego pojazdu.
Z Jaipuru udaliśmy się do Agry zatrzymując się po drodzę w Fatehpur Sikri zobaczyć XVI w. świątynię. Po dwudziestu kilku minutach negocjacji z przewodnikiem co do ceny zaczęliśmy na bosaka zwiedzanie po rozgrzanych posadzkach. Kiedy doszło do płacenia okazało się, że kwota wzrosła czterokrotnie. Nauczeni doświadczeniami poprzednich dni nie daliśmy się oszukać.
Do Agry wjechaliśmy wieczorem w najgorętszym i zarazem najbardziej ruchliwym czasie. Pierwsze co zrobiliśmy na miejscu to zakupiliśmy ok 30 kg zapasowych części, dzięki czemu żadna awaria nie będzie w stanie nas zaskoczyć. Następnego dnia o poranku udaliśmy się do najsłynniejszego miejsca na świecie czyli Taj Mahal. Pomnik miłości zbudowany z białego marmuru wywarł na nas niesamowite wrażenie. Zbudowany jest z wielką dokładnością. W każdy element tej budowli został włożony ogrom pracy, co robi piorunujące wrażenie. Aż żal było odjeżdżać.
Większość naszego budżetu idzie nie na benzynę, a na wodę i różnego rodzaju napoje, bez których nie dałoby się w tym klimacie funkcjonować. Dziennie wypijamy około 10 litrów na osobę.
Jeżeli chodzi o żywność, jest to pewien problem - w ogóle nie ma tutaj sklepów spożywczych. Kupić można tylko chipsy, orzeszki i owoce. Zjeść można jedynie w przydrożnych "restauracjach" w towarzystwie zgrai much. Jedzienie tutaj przypomina nieco leczo, aczkolwiek jest okrutnie ostre. Poza tym każde danie wygląda i smakuje podobnie.
Do ciekawszych przeżyć możemy zaliczyć burze piaskową, którą spotkaliśmy już dwukrotnie. Silny wiatr i tumany unoszącego się piachu potrafi nawet zerwać blachę z dachów.
Obecnie poruszamy się w kierunku wschodnim, pojawia się więcej zieleni, rzek nie tylko okresowe i drzewa owocowe.
Za dwa dni będziemy już w Nepalu u podnóży Himalajów. Stamtąd kolejna relacja.
Możecie śledzić nasze położenie na naszej stronie www.drogadourzedowa.pl
Aktulane informacje na facebooku: facebook.com/drogadourzedowa