Ci sami klienci pojawiali się po kilku latach, aby dokonać poważniejszej naprawy w Zündappie, Junaku, MZ-ce lub Suzuki, a po następnych kilkunastu oddawali do remontu pierwszy motorower swojego dziecka. Mało kto pamięta, że firma pana Jana Kwapisza rozpoczęła działalność już w 1937 roku. Nie od razu był to motocyklowy warsztat, lecz od samego początku firma zajęła się jednośladami. Hurtownia części rowerowych i rowerów działała pod tym adresem do wybuchu Powstania Warszawskiego. Sprzedawano tam między innymi rowery słynnej polskiej wytwórni Kamińskiego i ramy rowerowe z wytwórni Pieczyńskiego. Wiele państwowych instytucji i firm prywatnych zamawiało na Chłodnej rowery dla swoich pracowników. W większości były to zamówienia niewielkie, lecz zdarzały się i takie na kilkanaście identycznych rowerów. Rowerowa marka „Kwapisz” była znana przed wojną. W nieistniejącym już kinie „Kometa” przy ulicy Chłodnej znajdowała się reklama o następującej treści: „Co stoisz, co się gapisz, kup rower firmy Kwapisz!”.
Początek lat 80. ub. wieku. Pan Jan Kwapisz przy motocyklu marki Suzuki. |
Po zakończeniu II wojny światowej i powrocie pana Kwapisza, który po powstaniu przebywał w niemieckim obozie, rozpoczął się remont firmowego lokalu. Wśród morza ruin zniszczonej Warszawy pozostało kilka ocalałych, mniej lub bardziej uszkodzonych budynków. Jednym z nich była kamienica przy ulicy Chłodnej 41, która mimo licznych uszkodzeń nie uległa całkowitemu zniszczeniu. W odremontowanym przedwojennym lokalu wznowiono działalność hurtowni rowerowej. Wkrótce okazało się, że firma nie przynosi zysków, gdyż klientów jest zbyt mało. Po wyprzedaniu wszystkich zapasów, trzeba było poszukać nowego profilu działalności. Wybór padł na motocykle. Uruchomiono warsztat naprawy motocykli. Przedtem jednak pan Jan Kwapisz musiał zdobyć wymagane uprawnienia i zdać egzamin w Izbie Rzemieślniczej. Do warsztatu zaczęli przyjeżdżać pierwsi klienci, pojawiły się niemieckie Zündappy, Triumphy, Victorie, DKW, BMW porzucone przez okupanta, motocykle innych światowych marek, które w wojennej zawierusze trafiły na ziemie polskie, oraz przedwojenne Sokoły, dość rzadko oddawane do naprawy z racji swej solidności. Wielka popularność jednośladów sprawiała, że w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych nie można było narzekać na brak klientów. Oprócz motocykli przedwojennych, zaczęły pojawiać się powojenne maszyny angielskie i niemieckie, a także popularne Jawy, MZ-ki, Pannonie i krajowe SHL-ki, WFM-ki, WSK-i oraz Junaki. Państwo Kwapiszowie niechętnie przyjmowali do naprawy motocykle produkcji radzieckiej, twierdząc, że tych pojazdów nie sposób rzetelnie naprawić, gdyż wymaga to wymiany wszystkich części.
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte to okres wielkiego rozwoju motoryzacji samochodowej. Wówczas znacznie zmniejszyła się liczba klientów naprawiających motocykle. W tym czasie jednak motorowery osiągały szczyty popularności. Marzeniem każdego młodego człowieka było posiadanie własnego Komara, Jawki lub motorynki. To ci najmłodsi klienci sprawili, że pracownicy warsztatu przy ulicy Chłodnej mieli nadal pełne ręce roboty.
Obecnie powraca moda na motocykle. Po naszych drogach poruszają się tysiące nowoczesnych jednośladów. Niestety, większości tych wspaniałych maszyn nie jest w stanie naprawić warsztat przy ulicy Chłodnej. Brak tam bowiem specjalistycznej aparatury diagnostycznej i fabrycznego oprzyrządowania niezb ędnego do wykonania poważnych napraw w nowoczesnych jednośladach. Stałymi klientami są jednak nadal posiadacze motorowerów i motocykli niewielkiej pojemności, które pod opieką specjalistów odzyskują dawną świetność imogą nadal cieszyć swoich właścicieli. Pani Irena Kwapisz podkreśla, że od najdawniejszych czasów do obecnej chwili klienci pojawiają się sezonowo. Wszyscy przypominają sobie o odwiedzeniu warsztatu w słoneczne letnie dni, deszcz skutecznie przegania klientów, a zima stanowi całkowicie martwy sezon. Motocykliści od pokoleń odkładają niezb ędne naprawy na ostatnią chwilę.