Nail’d (co w wolnym tłumaczeniu znaczy „Przygwożdżony”) to nic innego, jak superszybkie wyścigi quadów i crossówek. Dostaliśmy egzemplarz tej gry na mikołaja od chłopaków z Techlanda z prośbą o rzucenie fachowym okiem.
Już okładka obiecuje sporo. Na sucho dowiadujemy się, że oprócz gry solo jest możliwość ścigania się po sieci w 12 osób na 14 ekstremalnych trasach. W rzeczywistości, owszem, jest 14 tras, ale tylko w czterech miejscówkach: pustynie i góry w Arizonie, lasy parku narodowego Yosemite, wzgórza i świątynie w Grecji oraz ośnieżone szczyty Andów.
Po szybkiej instalacji gry na poczciwym pececie (wersje na konsole X-Box 360 i PlayStation 3 wejdą do sprzedaży w lutym), trzeba obadać nawigację w grze. Menu jest dość łatwe do ogarnięcia, choć można się czasem pogubić. Niestety, grać można tylko na klawiaturze lub padzie z X-Boxa 360, a że takiego nie mamy, byliśmy zmuszeni do gry na klawiszach. Po wybraniu pojazdu (quad/crossówka) i zawodnika (facet lub półnaga kobitka) wystartowaliśmy w trybie kariery. Już pierwsze okrążenia dały ogólny obraz gry. Nail’d w żadnym razie nie jest symulatorem jazdy. To wyścigowa zręcznościówka, a główne zadanie zawodnika to jazda na pełnym gazie, wpadanie slajdem w ostre zakręty i długie, efektowne skoki za pomocą dopalacza. Nie ma licznika prędkości ani wskazania biegów. Te rzeczy są nieważne. Liczą się prędkość i piękna, momentami zapierająca dech w piersiach grafika. To twórcom zdecydowanie się udało. Sporą zaletą jest również energetyczna muzyka.
W Nail’d ściganie się quadem prawie nie różni się od jazdy crossówką. Niestety, ani jedno, ani drugie nie ma nic wspólnego z realizmem, a po dłuższym czasie staje się nieco nudnawe. Urozmaiceniem są trzy tryby, w jakich można grać, i możliwość przerabiania motocykla/quada bądź przebierania zawodnika. Opcji nie ma jednak wiele, a graficznie te funkcje nie powalają.
Bardzo brakuje możliwości robienia fristajlowych trików podczas długich skoków, przez co granie sprowadza się do trzymania gazu do oporu i manewrowania między drzewami, częściami zniszczonych samolotów i lecących z góry głazów. Gra aż prosi się o parę backflipów, whipów czy supermanów rodem z Red Bull X-Fighters.
Denerwuje również sposób rozwiązania trybu kariery. Wyścigów jest za dużo jak na tak niewielką liczbę tras. W rezultacie otrzymujemy mnóstwo identycznych zawodów, które przeplatają się ze sobą w różnych trybach i turniejach. To powoduje, że gra nudzi się stosunkowo szybko.
Jednak Nail’d na pewno ma potencjał i mimo wad jest niezłym pomysłem na relaks podczas długaśnych zimowych wieczorów. Nie udało mu się przygwoździć mnie na długie godziny przed monitorem, co nie oznacza, że wam się nie spodoba. To dobra motocyklowa zręcznościówka, a jej cena – 89 zł – nie spustoszy portfela.