Pierwszy etap podróży dookoła Dolnego Śląska za nami. Mamy za sobą (my, tzn. Rajmund Jacek Papiernik, czyli ja, na H-D Fat Boyu i Michał Bobowiec na Suzuki Intruder) w pełnym słońcu (temperatura momentami przekracza +30°), ok. 200 km. To fajny, dający dużo ciekawych wrażeń i niemęczący dystans. Po 2 godzinach od wyjazdu – unikając dróg krajowych i innych głównych szlaków – docieramy do Krośnic pod Miliczem. Prawie cała trasa biegnie przez lasy i malutkie wioseczki. W Krośnicach właśnie budują kąpielisko, kolejkę wąskotorową, nowy basen i centrum rekreacyjno-sportowe. Znajduje się tu jeden z dwóch zachowanych egzemplarzy skonstruowanego w ZSRR szkolno- -treningowego wojskowego samolotu turbośmigłowego Jak-11.
Potem ruszamy w kierunku Milicza, a następnie Żmigrodu, do przeprawy promowej na Odrze w Chobieni. Ten odcinek to niemal niekończące się lasy wśród stawów, poprzecinane rzeką Baryczą. W nozdrza uderza zapach lasu, świeżo skoszonych traw albo wilgoci podmokłych terenów. Ekstra! Do przeprawy promowej dojeżdżamy 7 minut po planowym rejsie. Na szczęście obsługa promu, znajdująca się akurat po drugiej stronie rzeki, podpływa i zabiera nas. Ciekawostką jest rodzaj napędu: prom wykorzystuje do tego nurt rzeki. Przy ustawieniu się pod odpowiednim kątem prąd rzeki przepycha go na drugą stronę, a obsługa, ciągnąc za liny specjalnymi chwytakami, pod koniec przeprawy cumuje przy brzegu.
Największe wrażenie wywiera na nas zakończenie dzisiejszego dnia: odcinek drogi nr 292 z Chobieni do Głogowa – kapitalna szeroka, prosta droga z gładkim asfaltem, przecinająca aż po horyzont pola i łąki. Przez kilka kilometrów nie widzimy żadnego samochodu. Do tego łąki kwitnące makami i kwiatami polnymi – na moment przenosimy się w inny świat.
Późnym popołudniem docieramy do mety pierwszego dnia – Głogowa. Po zwiedzeniu starówki zatrzymujemy się na noc w hotelu Interferie.
Drugi dzień
Z Głogowa wyjeżdżamy na Przemków. Powoli odzwyczajam się od samochodów. Uczucie pustki na drogach towarzyszy nam od początku i wcale nie przeszkadza. Dobrym wyborem było unikanie dróg krajowych i szybkich tras.
Pierwszy krótki postój mamy dzisiaj w Jakubowie, gdzie znajduje się cudowne źródełko i skąd wyruszają pielgrzymki do Santiago de Compostela. My startujemy w krótszą trasę: przez Przemków, Przemkowski Park Krajobrazowy oraz Chojnów docieramy do Złotoryi, która w tym roku obchodzi 800-lecie nadania praw miejskich. Rynek i okoliczne uliczki niezwykle malowniczo prezentują się w słońcu.
W Lwówku Śląskim odwiedzamy najstarszy w Polsce browar. Przewodniczka opowiada o jego historii, pokazuje proces produkcji i namawia do degustacji. Przed nami jeszcze jazda, więc z żalem odmawiamy. Niewątpliwie najfajniejszy odcinek dzisiejszego dnia to droga z Bolesławca do Kliczkowa: idealnie równy asfalt, dookoła piękne lasy…
Po obiedzie w zamku Kliczków jakaś wielka siła ciągnie nas w stronę leżaków w parku. Poobiednia drzemka mogłaby się skończyć pomieszaniem planów, dlatego aplikujemy sobie po mocnej kawie. Przez Nowogrodziec i Leśną docieramy na nocleg do zamku Czocha. Jego mury, fosy, bramy i inne zabezpieczenia powodują, że nie był łatwym miejscem do zdobycia. Po zakwaterowaniu odwiedzamy zaporę na pobliskim Jeziorze Złotnickim. Ostatni punkt programu drugiego dnia to wspaniałe krajobrazy i panorama Karkonoszy z punktu widokowego Augustów w Giebułtowie.
Dzień trzeci
Poranek w zamku Czocha wita nas świergoleniem ptaków i błękitem nieba. Odcinek między zamkiem a Jelenią Górą pokonujemy krętymi, malowniczymi drogami przez Mirsk i Starą Kamienicę. Przez Kowary i Kamienną Górę docieramy do Krzeszowa. Kilka chwil w barokowym zespole pocysterskim, zwanym perłą śląskiego baroku, i na siodła. W Chełmsku Śląskim, stojąc obok Domów Tkaczy, dochodzimy do mało odkrywczego, ale przecież zawsze aktualnego wniosku: w naszym regionie mamy mnóstwo niesamowitych atrakcji.