Lepszą grupę ekspertów trudno byłoby znaleźć. Do badań przystąpiliśmy z ekipą od chemii z logo S 100: z szefem działu techniki użytkowej i dwoma specami z działu badań i rozwoju. Panowie poświęcili sporo czasu na pokazanie nam kilku trików i na parę wskazówek przydatnych dbających o motocykl. Najpierw nasze badania nazywaliśmy między sobą „szmatologią”, ale później okazało się, że problem jest dużo poważniejszy niż nam się zdawało. Temat szmatek odhaczyliśmy dość szybko, bo zdecydowanie najlepsza okazała się ta z mikrofibry.
Jednak nawet najlepsza szmatka niewiele pomoże, jeśli popełnisz błąd na początku czyszczenia maszyny. Jednym z nich jest ignorowanie wskazówek dotyczących stosowania środków myjących i ochronnych. Ma bowiem znaczenie, czy płyn trzeba spłukać tuż po naniesieniu, po pewnej chwili, czy po dłuższym czasie. Szczególnie istotne jest nieprzekraczanie maksymalnego czasu działania, co – bywa – dzieje się niechcący, np. gdy resztki środka czyszczącego pozostaną w zakamarkach. Wtedy zwłaszcza chemia zawierająca rozpuszczalnik może wywołać fatalne skutki (np. korozja), a pojawią się one z dużym opóźnieniem, nawet po kilku latach. Szczególnie zagrożone są wewnętrzne strony owiewek oraz osłonięte śruby. Tak więc, aby uniknąć problemów, należy ostrożnie podchodzić do różnych chałupniczych patentów, bo niewłaściwie potraktowane plastikowe oraz lakierowane elementy motocykla z dużym prawdopodobieństwem na tym ucierpią. Kto nie chce ryzykować, powinien stosować dobre środki i poświęcić kilka chwil na przeczytanie instrukcji.
Lista grzechów
Do najcięższych grzechów popełnianych podczas mycia należy stosowanie środków na rozgrzanych powierzchniach oraz na maszynach stojących w pełnym słońcu. Chemia może drażliwie reagować na rozgrzane powierzchnie, warto więc zastanowić się, czy jest sens tego typu eksperymenty.
Niektórzy do mycia używają wiadra z wodą i samochodowego szamponu. Wtedy także można popełnić poważny błąd, czyli korzystać z tylko jednego wiaderka. Mycie wygląda wówczas tak: gąbka do wiaderka, gąbka na motocykl, gąbka do wiaderka... – i tak do skutku. Wtedy właśnie dochodzi do najgorszego. Zebrany przez gąbkę brud jest przeniesiony do wody, następnie po kolejnym zamoczeniu gąbki ląduje na niej ponownie, przez co staje się ona wyśmienitym materiałem ściernym rysującym mytą powierzchnię. Mycie przy użyciu dwóch wiader – woda z jednego do mycia, a z drugiego do płukania – jest pomysłem zarówno prostym, jak efektywnym. Mało kto jednak o tym myśli.
Tłumaczenie, że przecież zawsze tak robiłeś, możesz sobie schować w buty. Oczywiście, człowiek niełatwo rezygnuje ze swoich nawyków, ale przecież warto skorzystać z postępu, który widać wśród materiałów oraz środków do mycia i pielęgnacji. Czyszczenie powierzchni motocykla zwykłą szmatką nie zawsze da pożądany efekt. Jasne, że zanim wynaleziono mikrofibrę nie było niczego lepszego, natomiast obecnie zwykła ścierka może spartolić robotę. Podczas nanoszenia środka czyszczącego wysycha ona bowiem zbyt szybko, a podczas polerowania wchłania zbyt mało środka czyszczącego, co łatwo prowadzi do rozmazania powierzchni, powstania „hologramów” i innych niemiłych niespodzianek.
Z włosem i pod włos
Niefajne efekty może dać również niewłaściwy, niemniej ulubiony i trudny do wyplenienia sposób polerowania: glansowanie lakieru tylko w jednym kierunku. Tymczasem powinno się wykonywać możliwie najwięcej ruchów nieregularnych. Zadrapania bowiem są także nierównomierne, a przecież chodzi o to, aby się ich pozbyć!
Podczas polerowania należy bardzo uważać, czy ściereczka faktycznie wchłania środek czyszczący, czy też może jedynie przesuwa jego nadmiar, rozprowadzając go ponownie po lakierze. Tu mała wskazówka dotycząca polerowania: można to robić za pomocą gąbki wiskozowej. Jest ona stabilna, a zatem lepsza w obsłudze niż gąbka z tworzywa piankowego, długo pozostaje równomiernie wilgotna, dzięki czemu może bardziej równomiernie rozprowadzać zawartość, łącznie ze środkiem polerskim.