Na dwa tygodnie przed wyjazdem skład wyprawy wreszcie stabilizuje się: Monika (moja przyjaciółka z Warszawy), ja (gdynianka) i Diva (moja Yamaha XJ 600 S Diversion z 1998 r.). Przez pękniętą uszczelkę pod głowicą olej sączy się na moją prawą nogawkę. Ale skoro wszyscy życzliwi znawcy rzeczy zgodnym chórem twierdzą: Jedź i się nie przejmuj!, nie pozostało nic innego, jak do listy niezbędnych rzeczy dopisać „trochę oleju” i jechać!
Ubezpieczenie na życie jest, pakietu assistance nie ma (nikt nie chciał ubezpieczyć motocykla starszego niż 10 lat), namiot i śpiwory są, papu z Biedronki jest, podstawowy zestaw motoczęści łatwo wymiennych jest, idiotenkamera jest, mapa Szwecji i Norwegii jest, bilet na prom jest. 22 lipca ruszamy! Cel – Lofoty.
Dzień 1 (ok. 80 km na moto). Prom Gdynia – Karlskrona, ok. 70 km za Karlskroną pierwsza noc na znalezionym przy drodze kempingu, coby oswoić się z biwakową rzeczywistością (i w spokoju pierwszy raz rozłożyć namiot oraz sprawdzić śpiwory; wcześniej czasu na to jakoś nie było).
Dzień 2 (643 km). Ten dzień kończymy paręnaście km za Oslo. Cała droga przez Szwecję to ucieczka w deszczu przed ulewą... Całe przemoczone, ale szczęśliwe. Norwegia nas nie zawodzi – niedługo po wjeździe do niej przestaje padać, a naszym oczom ukazują się coraz ciekawsze widoki. Miejsce na nocleg na dziko znajdujemy nad Nordfjorden.
Dzień 3. Wow, nie pada! Poranny makijaż i na północ. Najpierw malowniczą drogą E16, biegnącą prawie na całej długości wzdłuż rwącej rzeki, potem na drogę nr 51. Pierwszy zawrót głowy: wszechogarniająca przestrzeń nie do oddania w 2D. Pierwszy na naszej trasie odcinek z tych, które są zamykane na zimę. Najwyżej położony punkt, który osiągnęłyśmy tego dnia, to 1390 m n.p.m. Im wyżej, tym zimnej, zatem gorąca zupka chińska smakowała wyśmienicie.
No to lecimy na E06 na Trondheim. Tego dnia zrobiłyśmy 697 km. Chyba wszyscy lecą na Nordkapp. Próbując znaleźć nocleg w spokojniejszej okolicy, za Steinkjer skręcamy na siedemnastkę. Znajdujemy spanie na dziko na przytulnej polance tuż przy drodze.
Dzień 4. Ledwo zdążamy złożyć namioty, gdy zaczyna kropić... Potem poszło jak z kranu, więc z ponoć przepięknych widoków drogi nr 17 nici. Wracamy na E06, bo przecież Lofoty...
Nie dało rady. Po 333 km (i kilku przystankach na gorącą kawę, wyżymanie rękawiczek, wkładanie kolejnych ciuchów oraz opakowanie stóp i dłoni w foliowe worki), zmęczone i dzwoniąc zębami, decydujemy się na nocleg w przydrożnym motelu. Gorąca kąpiel po takim dniu pozwala poznać smak raju.
Dzień 5. Dalej E06 w kierunku Narviku. Jest dość pochmurno, ale nie pada. Czyli pełnia szczęścia! Zabawa na drodze, która wija się niczym tor motocrossowy, jest przednia (mimo że jest mokra, prawie zamykam opony), a i prostych pośrodku doliny też nie brakowało. W końcu docieramy na prom z Bognes do Skaberget z widokiem na Lofoty.
Komentarze
Zobacz artykuł
~Motocykl Online, 2013-07-02 04:07:45
Pozdrawiam :)
jorg, 2011-03-26 19:56:28
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?