Dwa Bandity i Deauville miały w 4 dni dowieźć naszą piątkę do czeskiego uzdrowiska Mariańskie Łaźnie i odwieźć do domu. Pierwszego dnia przemierzyliśmy Polskę z północy (Szczecin) na południe (Świeradów-Zdrój). Z powodu dróg śmigaliśmy po zachodniej stronie polsko-niemieckiej granicy. W Świeradowie koniecznie wpadnij do restauracji Arnika na najlepszego w Polsce tatara.
Drugi dzień zaczął się deszczowo, na szczęście później mogliśmy zrzucić przeciwdeszczówki. Minęliśmy Bogatynię, po czym przejechaliśmy 30 km przez Czechy, by trafić na świetne drogi Szwajcarii Saksońskiej. Drogi wybieraliśmy z mapy jak najbardziej powykręcane, przeważnie boczne. Większość okazała się dobrej jakości i z miejscami widokowymi, ciągnęły się wśród lasów albo wzdłuż kwitnących akurat pól rzepaku.
Pod koniec dnia dotarliśmy do sławnych ze źródeł leczniczej wody mineralnej Karlowych Warów. Fakt, że jest to spore miasto, moim zdaniem powoduje osłabienie uzdrowiskowego charakteru. Również dlatego na nocleg wybraliśmy dużo mniejsze, odległe o 40 km Mariańskie Łaźnie. Zwiedzanie i popijawę wód zostawiliśmy na ranek. Zobaczyliśmy wtedy, że nie brak tam kuracjuszy, którzy sączą wodę ze źródeł leczniczych. Oczywiście spróbowaliśmy i my. Źródła z kilku kranów, woda ciepła lub zimna. Oby tylko któraś nie przeczyszczała, bo tego dnia znów mieliśmy do przejechania ponad 400 km.
