Indie to motocyklowa potęga. Po tamtejszych drogach jeździ 160 milionów jednośladów, codziennie sprzedaje się ich około 50 000 (statystyki z 2017 r.) Każdy motocyklista musi mieć kask (ciekawostka: pasażerów ten obowiązek nie dotyczy), więc producenci garnków mają ogromne pole do popisu. Kto wstrzeli się w gusty i potrzeby choć części z tej rzeszy ludzi, ma szansę na złoty interes. Siedzibę właśnie takiej firmy odwiedziłem, by sprawdzić, co ma do zaproponowania.
Firma Studds, bo o niej mowa, istnieje od 45 lat i chwali się, że jest jednym z największych producentów kasków na świecie. Nie słyszałeś o niej? Nic dziwnego, bo dotychczas działała tylko w Indiach. Liczby imponują – produkcja wynosi obecnie 20 000 kasków dziennie, co daje roczny wynik (2017 r.) na poziomie 5 500 000 garnków. Powstają one w dwóch fabrykach w miejscowości Faridabad. 1800 pracowników tłucze tam kaski dzień i noc na trzy zmiany. W budowie są kolejne dwie fabryki. Sidharth Khurana, prezes Studdsa, po przejęciu biznesu po ojcu stworzył nową markę – SMK, którą chce wypuścić na szersze wody.
![]() |
![]() |
Zaskocz mnie
Nasze, tzn. europejskie standardy dotyczące bezpieczeństwa, komfortu oraz jakości znacząco różnią się od potrzeb i wymagań hinduskiego motocyklisty. My w Europie chcemy, żeby było bezpiecznie, wygodnie i stylowo. Dlatego aby sprostać wymaganiom firma Studds mocno inwestuje w urządzenia do produkcji. W fabrykach pojawiły się automatyczne frezarki do precyzyjnego wytwarzania form, laserowe wyrzynarki do wycinania elementów wyściółki, profesjonalne lakiernie, maszyny do nanoszenia powłok antifog na wizjery, tłocznie i prasy do wytwarzania skorup i drobnych elementów itp. Efekt: gdy wszedłem do hali produkcyjnej, zobaczyłem, że przy produkcji kasków SMK stosuje się standardy znane z zakładów renomowanych marek. Mimo że BHP traktują tam mocno po łebkach (pracownicy noszą zwykłe ciuchy i trampki), do kwestii dotyczących produkcji kasków podchodzą bardzo serio.