ETSC jest już drugą europejską instytucją, która wydała podobne zalecenie. Jako pierwsza o oszczędzanie paliwa zaapelowała Międzynarodowa Agencja Energetyczna (MAE). Powód jest oczywisty – agresja Rosji na Ukrainę spowodowała niepewność co do ciągłości dostaw ropy naftowej, której Rosja jest jednym z głównych eksporterów. W dłuższej perspektywie może to oznaczać problemy z dostępnością surowca, a co za tym idzie zmniejszenie dostaw paliwa do odbiorców indywidualnych.
ETSC postuluje ograniczenie limitów prędkości, argumentując to prostym wyliczeniem – zużycie paliwa podczas jazdy z niższą prędkością jest znacznie mniejsze niż podczas jazdy z wyższą. Jako przykład podano spalanie samochodu osobowego – podczas jazdy z prędkością 100 km/h pali on o około o 25 proc. mniej niż wówczas, gdy porusza się z prędkością 130 km/h.
Zdaniem ETSC na terenie UE maksymalna prędkość na autostradach powinna zostać obniżona do 100 km/h, poza terenem zabudowanym do 80 km/h, zaś w miastach do 30 km/h. Podobne limity obowiązują na przykład w Norwegii i Holandii, ale w Polsce także zdarzają się odcinki o obniżonej prędkości – na przykład Tempo 30 w miastach lub fragmenty autostrad i ekspresówek, gdzie obowiązuje 100 km/h.
Trudno wyobrazić sobie by propozycja ETSC znalazła uznanie w środowisku kierowców, którzy już teraz narzekają na zbyt wolną jazdę. Niestety może zdarzyć się, że pomysł podchwycą nadgorliwi unijni politycy. Doskonale wpisuje się on bowiem w strategię Europejskiego Zielonego Ładu – ogranicza zużycie paliwa i zachęca do zmiany własnego pojazdu na komunikację publiczną.
Jest jeszcze jeden scenariusz, kto wie czy nie bardziej pesymistyczny. Jeśli dostawy ropy naftowej z Rosji zostaną wstrzymane, cena paliwa na stacjach może sięgnąć 10 zł, a to z pewnością skłoni wielu kierowców do bardziej życzliwego spojrzenia na autobus czy tramwaj.
Przeczytaj także: młodzi nie zabiorą pasażerów.