To list od Grzegorza, który niestety nie przyznał się czy do Brna pojechał na motocyklu, chociaż wiemy już, że jest fanem nakedów i dziwnym trafem upodobał sobie markę Honda (Hornet CB 750 Four i CB-400):
Witam serdecznie,
Najpierw podziękowania za bilecik, nie zmarnował się nic a nic.
Kilka spostrzeżeń widzianych okiem laika (czytaj moim) dot. całej imprezy, gdyż o wynikach nie ma się co rozpisywać, bo zainteresowani znają je tak dobrze jak nasi politycy sondaże przedwyborcze.
Jestem zniesmaczony! Obejrzałem treningi, rozgrzewki, kwalifikacje oraz wyścigi i co? Wypadało by napisać d..a! Jak tego było mało i jak krótko to trwało. Walka w 125 ccm tak mnie porwała, że byłem niemal wściekły, jak się okazało, że to już koniec. Jeśli chodzi o wyścig główny to wiadomo, że został zdominowany przez Hondy i jednego kierowcę. Mógłbym tam siedzieć znacznie dłużej, ale jak to mówią wszystko co dobre szybko się kończy. Pogoda w trakcie wyścigu również dopisała, piękne słońce z odrobiną chmurek.
Natomiast samo zaplecze i logistyka toru pozostawia wiele do życzenia, zbyt mało toalet i zbyt brudne, tak tak zwykłych, najnormalniejszych toalet, dla porównania na Hungaroringu czyste i prawie na każdym kroku, widać że tor boryka się z problemami finansowymi albo nie przykłada się zbytnio do zabezpieczenia podstawowych potrzeb kibiców, których była cała masa (obok mnie byli nawet kibice z Japonii).
Wszyscy bawili się i dopingowali swoich idoli na różne sposoby, powiem że w fantastyczny sposób.
Tak więc wyjazd uważam za bardzo udany, chociaż z drugiej strony odległość od tory z trawki była na tyle duża, że nie pozwalała na zrobienie zdjęć lustrzanką z niemalże kitowym obiektywem, ale pokaże co nie co, może Wasz fotograf coś podpowie, bo mi daleko do takiego miana:)))
Pozdrawiam
Wasz stały czytelnik Grzegorz
A to drugi list od Michała, który na CBR-ce do Brna dojechał z Zabrza:
Witam serdecznie!
Wyścig w Brnie już za nami a ja, chciałbym bardzo gorąco podziękować za zorganizowanie konkursu, w którym udało mi się wygrać jeden z dwudziestu biletów. W ramach podziękowania, chciałbym podzielić się z Wami przeżyciami, które niestety już za mną. Choć nie jestem obdarzony talentem pisarskim, postaram się w kilku zdaniach opisać te trzy wspaniałe dni.
Rozpocznę jednak od chwili, kiedy to na Waszej stronie internetowej przeczytałem, że jestem jednym z dwudziestu szczęśliwców którzy wygrali bilet. Moja radość była wielka,, a co jeszcze bardziej mnie ucieszyło, to radość mojej całej rodzinki (żony i dwóch córek) bo wiedzą, jak ważne jest dla mnie wszystko co związane jest z motocyklami.
Nadszedł dzień wyjazdu. Pomimo, że nie miałem w tych dniach zaplanowanego urlopu, to dzięki przychylności kolegów z pracy, mogłem wyjechać do Brna. W związku z tym, że na co dzień jeżdżę Hondą CBR, profanacją było by wybrać się na wyścigi samochodem. W związku z tym, po niewielkim przystosowaniu motocykla (montaż gniazda zapalniczki oraz domowej roboty uchwytu na GPS) oraz spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy ruszyłem w drogę. Pomimo tego, że z Zabrza do Brna jest ok. 260 km, chciałem wykorzystać możliwość dalszego wyjazdu. Zaplanowałem trasę mniej uczęszczanymi, ale za to krętymi, a zarazem bardzo urokliwymi drogami poprzez góry, wśród licznych pól i lasów. Przejazd przebiegał bezproblemowo, jednak nasi południowi sąsiedzi, chyba zapomnieli o braci motocyklowej i nie uprzątnęli żwiru, który zalegał na wielu zakrętach górskich przełęczy, co kilkakrotnie przyprawiło mnie o szybsze bicie serca. Trzeba było również uważać na nienajlepszy stan dróg (często są połatane jak stara marynarka). I tak, po przejechaniu 350 km pojawiłem się na polu namiotowym w Ostrovacicach pod Brnem. Po szybkim ulokowaniu się,wyruszyłem na tor, aby zobaczyć pierwszą i drugą serię treningową. Dzięki możliwości wejścia na wszystkie "zielone" sektory, mogłem oglądać przejazdy na wielu odcinkach toru i uważam, że każdy z nich ma w sobie coś interesującego. Piątkowe treningi zakończyły się "na sucho" jednak wieczorem, wraz z licznie napływającymi kibicami przybywało i chmur, z których ok 23:00, z małymi przerwami padał deszcz. Tak też pozostało do rozpoczęcia sobotnich treningów. Trzecia sesja treningowa odbyła się na mokrym torze, ale kwalifikacje odbyły się już na suchym. Jednak kiedy na starcie stanęli zawodnicy z serii Red Bull Rookies zaczęły znowu napływać ciemne chmury i po przejechaniu 7 okrążeń wyścig przerwano ze względu na bardzo obfite opady deszczu. Wieczorem, na polu namiotowym zapoznałem się z motocyklistą z Niemiec, który na swoim Simsonie z wózkiem bocznym z 1950 roku o mocy 12 KM, podczas swojego urlopu przejechał 3000 km i był już w drodze powrotnej do domu. (wózek boczny był potrzebny do transportu m.in. dodatkowego silnika ,skrzyni biegów oraz kilku innych gadżetów do ewentualnej naprawy motocykla). I tak, przy miłej pogawędce oraz kilku czeskich piwach upłynął sobotni wieczór. Natomiast niedzielny poranek był przerażający. Kiedy otworzyłem namiot ok 6:30, widoczność ograniczona była do ok 20m. Jednak z upływem czasu, mgła ustąpiła i rozpoczął się piękny, niedzielny poranek z błękitnym niebem i prażącym słońcem. Jeżeli chodzi o wyścigi, to jest to bardzo duże i interesujące przeżycie. Zobaczyć jak motocykliści, przy prędkościach ponad 200 km/h przejeżdżają obok siebie na grubość żyletki - bezcenne. Zobaczyć choć raz w życiu na żywo, taki spektakl, to dla każdego zapalonego motocyklisty rzecz obowiązkowa!