GP Indianapolis niebezpieczne?

Tegoroczna runda MotoGP Indianapolis padła łupem Daniego Pedrosy, który świetnie poradził sobie w trudnych warunkach i nie dał szans rywalom mimo, że startował dopiero z drugiego rzędu. Drugi był Ben Spies a trzeci Lorenzo. Reszta czołówki po wyścigu skupiła się na skrytykowaniu niebezpiecznego według nich toru w Indianapolis.

Narzekaniom nie było końca jednak są powody żeby zawierzać krytyce. Głównymi sprawcami zamieszania są obaj jeźdźcy Ducati Casey Stoner i Nicky Hayden oraz jeszcze panujący mistrz świata Valentino Rossi. Powodów do narzekania każdy miał sporo. Po pierwsze Valentino sypnął się dwa razy podczas jednego dnia co nie zdarzyło się od wielu lat, a dodatkowo podał konkretne powody oraz miejsca, w których to się stało. Doktor narzeka zwłaszcza na stan nawierzchni, hopki i nierówności na zakrętach. Podobno już w zeszłym roku zawodnicy wystosowali prośbę w sprawie wyrównania nawierzchni, nie została jednak ona spełniona. Z kolej obojgu jeźdźcom Ducati przydarzyła się kuriozalna sytuacja. Podczas jednego z treningów Stoner w pełnym złożeniu zaczepił sliderem kolana o jedną ze studzienek (!) znajdujących się na torze. W wyniku tego slider został zerwany z kolana zawodnika i pozostawił na nim spory siniak. Hayden jeszcze przed wyścigiem nie skomentował tej sprawy gdyż nie wydała mu się istotna. Jednak po wyścigu miał znacznie więcej do powiedzenia gdyż identyczna sytuacja przydarzyła się jemu już na poczaątku rywalizacji. Kentucky Kid musiał przejechać cały wyścig bez slidera czasem trąc kolanem o asfalt toru i to wykluczyło go z walki o zwycięstwo mimo że nadzieje były spore. Czy więc zarzuty zawodników są bezpodstawne? Wygląda na to, że nie. Co w takim razie zrobią włodarze toru w Indianapolis oraz co zadecyduje Dorna, organizator MotoGP? Czy w przyszłym roku MotoGP pojedzie na tor w Indianapolis? Tego jeszcze nie wiemy ale pewnie niedługo się przekonamy.

foto: Visordown, asphalt&rubber


Zobacz również:
REKLAMA