Ice Racing - Rozmowa z Włodzimierzem Szkudlarkiem. UPDATE!

Pasja, poświęcenie i zaangażowanie to cechy, które wyróżniają ludzi biznesu działających w sporcie. Włodzimierz Szkudlarek, prezes zarządu Aktiw sp. z o.o. od 2007 roku razem z Pawłem Ruszkiewiczem promuje na terenie Polski żużlowe wyścigi na lodzie. O fenomenie ICE Racingu w Rosji, perspektywach i problemach rozwojowych dyscypliny w Polsce oraz tegorocznych zawodach w Sanoku z Włodzimierzem Szkudlarkiem rozmawia Wojciech Jankowski.

- Od lat zaangażowany jest Pan w klasyczny sport żużlowy. Co sprawiło, że zainteresował się Pan także lodową odmianą speedwaya?

- Paweł Ruszkiewicz zamarzył kilka lat temu o organizacji ICE Racingu w Polsce. Powstała grupa, która potrzebowała kapitału, aby mogła rozpocząć swoją działalność. Wtedy byłem prezesem zarządu LNB Poland i zdecydowałem się na wsparcie finansowe. W czasie pierwszych turniejów w Sanoku zawodnicy jeździli z reklamą LNB na plastronach. Później nastąpiła krótka przerwa ze względu na moje sprawy zawodowe, ale ostatnio znowu się zaangażowałem.

- W jaki sposób Paweł Ruszkiewicz przekonywał Pana, że z turniejów w Sanoku można zrobić odpowiednio nagłośnione wydarzenie?

- Cała dyscyplina zaczęła mnie interesować od strony medialnej. Odbyłem szereg spotkań z ludźmi mediów pracującymi w Polsce i Anglii m.in. odpowiedzialnymi za Sky Sports. Doszliśmy do wniosku, że zawody motocyklowe oraz sporty motorowe odbywają się jedynie w określonym czasie. Takim terminem jest okres od kwietnia do października…

- … mniej więcej tak jak na klasycznym żużlu.

- Tak, i poza tym okresem kibice żużla czują niedosyt związany z brakiem imprez sportowych. Naszą grupę docelową trzeba jednak rozszerzyć o kibiców sportów motorowych i kibiców sportów ekstremalnych. Od października wszyscy ci kibice są spragnieni emocji motocyklowych. Nie są organizowane dla nich żadne imprezy.

- Ale ICE Racing jest przecież popularny tylko w kilku krajach.

- To błędne przekonanie. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, jak bardzo wyścigi żużlowe na lodzie są popularne w Holandii. Tam zresztą rozwinięte są różne formy sportów motocyklowych. Zimą mamy do czynienia z niszą rynkową. Nie tylko w Holandii, ale też w Niemczech, Austrii czy Szwajcarii. Jeśli zbadamy zainteresowanie motocyklami w ogóle, otrzymujemy bardzo duży rynek, który w okresie zimowym jest nienasycony. Zauważyłem duży potencjał tkwiący w tej dyscyplinie sportu. Wtedy zainteresowała mnie cała struktura organizacyjna żużla na lodzie, zarówno w FIM-ie jak i w poszczególnych krajach. Pojechaliśmy też z Pawłem do rosyjskiej Ufy.

- W jakim celu?

- Oglądaliśmy, jak wygląda organizacja cyklu Grand Prix. Ta wyprawa wiele nam dała. Spotkaliśmy na przykład człowieka, dziś 87-letniego, który odpowiadał za rozwój ICE Racingu w Rosji. Nie wiem, czy Pan wie, ale profesjonalna liga żużla na lodzie w Rosji powstała z polecenia Stalina.

- Stalina? Nie wierzę.

- Tak. Wydany został nakaz organizacji 8 klubów oraz całej struktury wyścigów na lodzie. To był bodajże 1949 rok, a już rok później organizowano pierwsze zawody. To było zadanie rządu. Gospodarka centralnie planowana ułatwiła załatwienie motocykli i całej bazy treningowej. To był początek ICE Racingu w aktualnej jego stolicy - Rosji. Stąd wzięła się tradycja, a wraz z nią popularność.

- Ale czy nie uważa Pan, że Rosja jest jednak geograficznie predysponowana do organizacji żużla na lodzie? Wystarczy przecież spojrzeć na średnie temperatury zimą…

- Uważam, że obecnie warunki można znaleźć wszędzie. Nie myślę tylko o zamarzniętych jeziorach, ale przecież jest mnóstwo sztucznych lodowisk! Ten sport oferuje bardzo atrakcyjny przekaz dla kibica. Z zawodów można stworzyć nie tylko doskonałe widowisko sportowe pod względem medialnym, ale także biznesowym. Ta dyscyplina jest jednak bardziej kapitałochłonna niż klasyczny speedway.

- Co więc należy zrobić, aby spopularyzować ICE Racing w Europie?

- Kilka elementów musi się zgrać jednocześnie. Potrzebna jest koordynacja działań wszystkich krajów, które są obecne w żużlu na lodzie. Bo my nie doceniamy roli krajów niemieckojęzycznych. Najlepszym wyznacznikiem popularności dyscypliny w Austrii jest organizacja turnieju w Innsbrucku w tym roku. W Austrii jeździ Franky Zorn, brązowy medalista mistrzostw świata z ubiegłego roku. Jeden zawodnik to jednak za mało, aby zagrozić dominacji Rosjan. W Niemczech jest Bauer. Jeśli w tych krajach powstałaby baza z prawdziwego zdarzenia, to na lodzie wystartowałoby też więcej zawodników. A tak zamykamy się w pewnym kręgu Rosjan.

- To skąd wziąć tych zawodników? W Polsce mamy pewne próby i chociażby w Cielimowie k. Gniezna trenowało już kilku zawodników wywodzących się z innych dyscyplin
motocyklowych niż żużel.

- Na zawody w ICE Racingu przychodzą w Polsce kibice żużla. Natomiast zawodnicy stanowią odrębny temat. Nie zawsze zawodnik dobry w żużlu klasycznym będzie dobry na lodzie. Szukanie zawodników w innych dyscyplinach motocyklowych wydaje się być optymalnym rozwiązaniem.

- W Cielimowie trenował np.: Łukasz Bembenik z Wałbrzycha, mistrz Polski w motocrossie.

- To dobry kierunek. Proszę spojrzeć na styl jazdy Krasnikowa. Mówiłem już o tym Grzegorzowi Knappowi. W ICE Racingu mamy zupełnie inny styl jazdy na motocyklu. Można uznać, że motocykl jest podobny, ale już technika jazdy jest bardziej podobna do wyścigów szosowych. Proszę zauważyć, że klasyczny żużlowiec ma na wejściu w łuk tendencję do odchylania się w zupełnie inną stronę. W ten sposób traci prędkość. Dlaczego Krasnikow tak bardzo dominuje w żużlu na lodzie? On ma zdecydowanie większą prędkość na wyjściach z łuków niż pozostali. Wystarczy spojrzeć, jak długo Krasnikow jedzie położony na motocyklu, jak nisko ma głowę. Tego nawyku brakuje niektórym zawodnikom z klasycznego żużla.

- Jak Pan postrzega szanse Grzegorza w tych tegorocznych zawodach w Sanoku?

- Grzegorz zrobił bardzo duże postępy. W ubiegłym roku w Assen zajął siódme miejsce, a po zawodach podszedł do niego sam Krasnikow i pochwalił technikę jazdy. Grzegorzowi brakuje dzisiaj treningów. Nie mamy w Polsce kadry, nie mamy trenera, nie mamy wielu motocykli. Gdyby w kraju była większa konkurencja, Grzegorz wiele zyskałby, trenując nawet w Cielimowie. Ja jednak muszę wyrazić swoje słowa podziwu dla Grzegorza za to, że dalej ma motywację do rozwoju. Jednego jestem pewien. W tym roku w Sanoku będziemy mieli wspaniałe zawody. Najlepsze w historii w Polsce. Stawka zawodników jest bardzo silna. Udało wytworzyć się pozytywną atmosferę wokół zawodów, które nabrały charakteru cyklicznego. Dużym sukcesem jest zainteresowanie mediów, a szczególnie telewizji.

- Czyli dostrzega Pan efekty swojej pracy, zaangażowania Pawła Ruszkiewicza? Jest warto poświęcać na to tyle czasu?

- Oczywiście. Doprowadziliśmy do tego, że Grzegorz Knapp otrzyma dziką kartę na Grand Prix. Zawodom w Sanoku udało się nadać odpowiednią rangę. Bardzo ważne jest to, że sobotnie zawody będą miały charakter eliminacji do mistrzostw świata. Dzięki temu uwaga całego świata motocyklowego zwrócona będzie 16. stycznia na Sanok.

- Co dalej? Sanok Cup rzeczywiście na stałe wpisał się już w kalendarz Polskiego Związku Motorowego. Kto nie idzie do przodu, ten się cofa. Jakie będą następne kroki w kierunku promocji ICE Racingu w Polsce?

- Musimy iść do przodu. Wierzę, że po tegorocznych zawodach uda nam się zebrać grupę osób, która wejdzie w skład profesjonalnej spółki akcyjnej i obejmie swoim patronatem kadrę narodową. Zadaniem takiej spółki nie byłoby jedynie zorganizowanie kadry, ale przede wszystkim jej utrzymanie. Kadra to nie tylko zawodnicy i motory, ale także trener, mechanicy, kevlary, narzędzia. Ja dostrzegam dużą rolę trenera – selekcjonera, który byłby odpowiedzialny za dobór zawodników. Później dopiero możemy myśleć o szkółce. Proszę też zauważyć, że nasze stadiony żużlowe zimą są w ogóle niewykorzystane. One są puste, nieużytkowane. A jakim problemem jest organizacja gali lodowej na stadionie typowo żużlowym? Koszt ułożenia toru jest pewną barierą. W Berlinie w przeliczeniu na złotówki układane jest takie lodowisko za 150 tysięcy złotych. Nie mnie oceniać, czy jest to dużo, czy mało. Gdyby udało się takie zawody przeprowadzić na pięknym stadionie dedykowanym typowo do żużla, bylibyśmy liderami w Europie.

- Dziękuję za rozmowę!

- Dziękuję i zapraszam wszystkich do Sanoka!

Zobacz również:
REKLAMA