Jonny Walker po raz trzeci wygrywa Red Bull 111 Megawatt!

10 września, Kopalnię PGE w Kleszczowie, po raz czwarty opanowali motocykliści! Na oczach rekordowo zgromadzonej, 35-tysięcznej publiczności zawodnicy z 26 krajów walczyli o prestiżowe zwycięstwo w 4. edycji Red Bull 111 Megawatt.

Do finałowego wyścigu Red Bull 111 Megawatt rozegranego w niedzielę zakwalifikowało się 500 najszybszych zawodników. Trzy okrążenia liczącej ponad 90 km trasy najszybciej pokonał Jonny Walker, ale losy zwycięstwa ważyły się do samego końca! Co ciekawe wyścig w regulaminowym czasie 4 godzin zdołało ukończyć 25 zawodników!

Red Bull 111 Megawatt to jedna z eliminacji mistrzostw świata hard enduro i zarazem największe tego typu zawody w naszym kraju. Zorganizowano je na terenie Kopalni Węgla Brunatnego Bełchatów, który jest niedostępny na co dzień. W sobotę (9 września) rozegrano kwalifikacje z blisko 1000 chętnych do finału miało awansować 500 najszybszych.

Już wtedy Jonny Walker pokazał, że nie zamierza odpuszczać walki o zwycięstwo. Jednak nikt nie zamierzał mu dawać forów, ani odpuszczać. Na starcie stawili się najlepsi specjaliści od hard enduro na planecie: Graham Jarvis, Alfredo Gomez, Mario Roman Serrano, Mannuel Lettenbichler, Stefan Svitko, czy Wade Young. Światowa czołówka deptała mu jednak po piętach, różnica pomiędzy nim a młodym Wadem Youngiem wyniosła zaledwie 4.25 sekundy i niedzielny wyścig zapowiadał się niezwykle emocjonująco.

 

Punktualnie o godzinie 13:11 Tadeusz Błażusiak, gospodarz imprezy i nasz najbardziej utytułowany zawodnik, wystartował wyścig 500 najszybszych śmiałków.

- Bardzo się cieszę, że mogłem stanąć naprzeciwko zawodników, wcisnąć „magiczny przycisk“ i wystartować finałowy wyścig. Ta impreza jeszcze kilka lat temu była jedynie pomysłem w głowie kilku osób, tymczasem rośnie z roku na rok. Jestem bardzo dumny - powiedział Taddy.

Zawodnicy mieli w sumie do przejechania 270 kilometrów po bardzo trudnej trasie. Dla wielu sukcesem było zaliczenie jednego pełnego okrążenia (90 km w wymagającym terenie). Wiele morderczych podjazdów, i zjazdów nadwątliło siły zawodników i motocykli. Kibice mieli na wyciągnięcie ręki cały odcinek usiany sztucznymi przeszkodami (opony, kamienie, rury itp. przeszkody).

Nie mniej widowiskowa była ostatnia prosta przed metą - odcinek ok. 100-metrowej długości poprowadzono przez ogromne głazy.Znalezienie właściwej trasy przejazdu sprawiło ogromne trudności każdemu z 30. zawodników, którzy dotarli do mety w regulaminowym czasie 4 godzin.

 

Ten odcinek wymagał precyzji i koncentracji, a po 270 kilometrach w terenie dochodzi ogromne zmęczenie. Nic więc dziwnego, że to tutaj rozegrała się walka o zwycięstwo pomiędzy Jonny Walkerem i Mario Romano Serrano. Maszyna zeszłorocznego zwycięzcy zaklinowała się pomiędzy głazami. To była ogromna szansa dla Hiszpana, który tuż za Walkerem dojechał do finałowego odcinka. Jednak nie dał on rady (nie miał pomysłu? siły?) wyprzedzić motocykla z numerem 22. Ostatecznie Jonny Walker po raz trzeci z rzędu świętował zwycięstwo.

Ze stratą ponad 10 sekund na metę wpadł Mario Serrano. Najniższy stopień podium padł łupem Grahama Jarvisa. Czwarty dojechał Alfredo Gomez, a 5. był Manuel Lettenbichler. Z kolei szósty finiszował Paul Bolton. Co ciekawe pierwszych sześciu zawodników dzieło niespełna 6 minut!

Kiedy na finałowy odcinek wjechał najszybszy z Polaków - Oskar Kaczmarczyk - trybuny oszałały. Doping wydobywający się z 35 tysięcy gardeł robił wrażenie! Niestety Oskar popełnił podobny błąd jak zwycięzca zawodów - Jonny Walker: również zaklinował motocykl pomiędzy głazami. Na taką okazję tylko czekał jadący za nim Pol Tarres. Bezlitośnie wykorzystał błąd Polaka i Kaczmarczyk musiał się zadowolić 12. miejscem.

- Na starcie ostatniego okrążenia wiedziałem, że moje opony były całkowicie zniszczone, więc musiałem jechać znacznie wolniej, niż chciałem. Mario mnie dogonił i o mały włos nie przegrałem na finiszu. Cieszę się ze zwycięstwa, choć nie doszło do niego w taki sposób jak chciałem - powiedział Jonny Walker.

 

Serdecznie gratulujemy wszystkim, którzy podjęli wyzwanie! Czołowym zawodnikom za pokaz piekielnie szybkiej i technicznej jazdy, a amatorom za wolę walki, odwagę i wytrwałość. Szacunek!

Jedną z atrakcji rozgrzewającą 35 tysięcy kibiców był pokaz akrobacji lotniczych. Łukasz Czepiela w samolocie Edge 540 dał konkretny show! 

Zobacz również:
REKLAMA