MotoGP: Marquez wygrywa w Assen

To był najlepszy wyścig w tym sezonie! W holenderskim Assen niemal do końca nic nie było przesądzone. Zawodnicy z klasy MotoGP jechali grupą, więc najmniejszy błąd był tu bezlitośnie wykorzystywany przez przeciwników. Zwycięsko z tej walki wyszedł Marc Marquez z ekipy Repsol Honda.

MotoGP Assen 2018 HRC
MotoGP Assen 2018

Zupełnie jak w filmach Hitchcocka - wyścig MotoGP zaczął się od trzęsienia ziemi, a potem emocje tylko rosły. Ze startu, jak z katapulty wystrzelił Jorge Lorenzo. A konkretnie z 10 miejsca startowego był drugi w pierwszym zakręcie! Po efektownej przepychance z Marquezem żegnający się z Ducati zawodnik wyszedł na prowadzenie i w swoim stylu próbował odjechać reszcie stawki. 

Jednak reszta wcale nie zamierzała mu tego ułatwiać. Prowadząca grupa składała się z ośmiu zawodników, a ich rywalizacja przypominała klasę Moto3. Każdy, nawet najmniejszy błąd, był tu bezlitośnie wykorzystywany przez przeciwników. Valentino Rossi jechał jak z nut. Jednak tylko do pewnego momentu - gdy już podgryzał lidera, ten niespodziewanie późno otworzył gaz na wyjściu z zakrętu i przy niecałych 200 km/h przód Yamahy spotkał się z tyłem Ducati. To cud, że żaden z nich się nie przewrócił! Jednak Rossi został całkowicie wybity z rytmu i spadł na ósme miejsce.

Tymczasem w czubie wciąż wrzało. A Lorenzo zaczynał tracić pewność siebie. Liderzy zaczęli się zmieniać jak w kalejdoskopie. Na prowadzeniu był zarówno Dovizioso, Rins (na Suzuki!), Marquez, jak i przez chwilę Rossi. Do walki włączył się również Vinalez. Jedno było wiadomo - nic nie wiadomo.

Alex Rins pokazał, że zamierza walczyć do samego końca. Widowiskowo, na milimetry wyprzedził Marqueza, któremu noga zsunęła się z podnóżka. Zapachniało żwirem, ale mistrz świata się wyratował. Rossi nie miał szczęścia - cała akcja działa się tuż przed jego nosem. Nie wyglebił, ale znowu zgubił rytm i znowu potrzebował kilku okrążeń na ochłonięcie.

Lorenzo, który ewidentnie nie lubi walki na łokcie spadał na dalsze pozycje i przestał się liczyć. Taka jazda to był raj dla Marqueza, Rinsa, Vinalesa, Doviego, rozkręcającego się Crutchlowa oraz Rossiego. Przy czym żaden z nich nie ustrzegł się błędu i każdy musiał odrabiać stracone pozycje. Na 3 okrążenia przed metą Marquez wyszedł na prowadzenie i zaczął powolutku odjeżdżać. W pogoń za nim rzucili się Dovi i Rossi, ale wciągnęła ich walka o drugą lokatę. Obaj maksymalnie opóźnili hamowanie i tym samym przepałowali zakręt. To zamieszanie dało Marquezowi kolejne cenne metry. A czający się za ich plecami Rins oraz Vinales również bezlitośnie to wykorzystali.

Rossi do końca walczył o 4 pozycję, ale błąd w ostatniej szykanie ostatecznie przekreślił jego szanse. Ostateczna kolejność: 1. Marquez, 2. Rins, 3. Vinales, 4. Dovizioso, 5. Rossi, 6. Crutchlow, 7. Lorenzo.

To był szalony i pełen adrenaliny wyścig – powiedział Marc Marquez. - Właśnie dla takich emocji uprawiamy ten sport! Spodziewałem się, że będzie trudno, ale nie, że aż tak. Walka była naprawdę ostra, a wszyscy ocierali się o siebie podczas jazdy. Musiałem atakować i bronić się jednocześnie, a kilka razy byłem bliski wywrotki. To było szalone! W takich wyścigach nie można niczego zaplanować, dlatego na ostatnich trzech kółkach postawiłem wszystko na jedną kartę i pojechałem na maksa. To bardzo cenne zwycięstwo.

Marquez tym samym odniósł 65. zwycięstwo w MŚ i 39. w MotoGP. Dzięki niemu Hiszpan powiększył swoją przewagę w klasyfikacji generalnej do 41 punktów.
Dziewiąta runda MotoGP odbędzie się już za dwa tygodnie (13-15 lipca) na niemieckim torze Sachsenring, na którym Marc Marquez jest niepokonany od swojego debiutu w królewskiej kategorii.

Zobacz również:
REKLAMA