Dziś system, który samodzielnie potrafi prowadzić motocykl wydaje się wciąż czymś ze sfery fantastyki. Czy aby na pewno? W coraz większej liczbie motocykli pojawiają się przecież rozwiązania, które w częściowo automatyczny sposób potrafią sterować jednośladem. Przykład – adaptacyjny tempomat, który samodzielnie hamuje i przyspiesza.
Najwięksi producenci pracują także nad systemami, które mogłyby wyręczyć motocyklistę w ratowaniu się z opresji – wykorzystane byłyby do tego różne czujniki, radary, a także hamulce i przepustnica. Czy tego chcemy, czy nie technologia coraz śmielej wkracza w świat jednośladów. Kiedyś absurdem wydawał się motocyklowy tempomat, dziś posiada go większość sprzętów o większych pojemnościach, nawet nakedy.
Pomysł Hondy na autopilota wcale nie jest tak głupi, jak mogłoby się wydawać. Owszem, motocykl, który jeździ sam wydaje się równie sensowny, co kawa, która sama się wypija. Jednak są sytuacje, w których z przyjemnością oddajemy część myślenia urządzeniom – na przykład długa jazda autostradą. Tak, wiemy doskonale, że jazda autostradą to przyjemność równa biczowaniu, ale z jakiegoś powodu istnieje spora grupa motocyklistów, która wybiera taką właśnie formę podróżowania. Nie wiemy dlaczego.
