24 czerwca wystartował system e-Toll, który zastąpił już viaToll, a od 1 grudnia ma także zastąpić przestarzały i niewydolny system poboru opłat na autostradach. Zamiast płacić za przejazd na bramkach, e-Toll pobiera opłatę z indywidualnego konta rozliczeniowego. Jest ona naliczana przy pomocy specjalnej aplikacji korzystającej z zainstalowanego w telefonie modułu GPS.
Zastosowanie takiego rozwiązania otworzyło przed KAS, ale także zarządcami dróg, nowe możliwości. Skoro opłaty pobierane będą według nowych zasad, punkty poboru opłat zostaną zlikwidowane, przynajmniej te zlokalizowane na państwowych autostradach. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by opłatami objąć także te odcinki autostrad, które dziś leżą odłogiem.
Przeczytaj również: czy drogi ekspresowe będą płatne?
Opłaty na wszystkich autostradach
Jak na razie aplikacja e-Toll sprawia głównie problemy. Rejestracja jest skomplikowana i czasochłonna, obsługa w czasie jazdy niewygodna, a system często ulega awariom, co skutkuje nieprawidłowym naliczaniem opłat. Jest wprawdzie możliwość składania reklamacji, ale kompetencje biura obsługi, mówiąc delikatnie, pozostawiają sporo do życzenia.
Dziś płatnościami objęte są dwa odcinki - Konin - Stryków i Wrocław - Sośnica, łącznie 262 km. Ale pod zarządem państwa znajduje się obecnie 1247 km autostrad, a dodatkowe 465 znajdują się pod zarządem koncesjonariuszy. Do zagospodarowania przez KAS pozostaje zatem aż 985 km. Wprowadzenie tradycyjnych metod poboru opłat – czyli bramek - nie ma już sensu, skoro do dyspozycji jest aplikacja, za pomocą której opłaty można wprowadzić niemal z dnia na dzień.
Warto przy tym podkreślić, że wbrew obiegowej opinii, fakt wybudowania tych 985 km autostrad z wykorzystaniem dofinansowania UE nie uniemożliwia wprowadzenia na nich opłat za przejazd. Tak twierdzi, pytany przez autokult.pl Szymon Piechowiak, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.