W Katarze nie ma dnia bez przygód - mówił na mecie zadowolony i uśmiechnięty Rafał Sonik, który pierwszego dnia uniknął zarówno poważnych błędów, jak i awarii. Złapałem co prawda kapcia, ale dzięki musom mogłem jechać dalej. Ciekawie było przede wszystkim dlatego, że jechaliśmy dość zwartą grupą i zmienialiśmy się na prowadzeniu. To była taka szachowa rozgrywka.
Mimo tej wspólnej jazdy nie obyło się bez błędów nawigacyjnych. W pewnym momencie Mohamed poważnie się pomylił, a wszyscy pojechali za nim. Ja byłem akurat czwarty, więc spokojnie zmieniłem kurs. Nie wykorzystałem jednak tej sytuacji i kiedy moi rywale zaczęli się odwracać, żeby zobaczyć gdzie jadę, pokazałem im właściwy kierunek. Zrobiłem tak dlatego, że oni i tak za chwilę by mnie dogonili. Dziś dwa razy uciekałem przeciwnikom, ale oni nawigowali potem na mój kurz. W trudniejszych momentach zwalniałem, a oni mnie doganiali – relacjonował obrońca Pucharu Świata, który w Katarze wygrał dwie z ostatnich trzech edycji zmagań.
SuperSonik na mecie zameldował się z zaledwie minutową stratą do Mohameda Abu-Issy i biorąc pod uwagę fakt, że pierwsze etapy zawodnik ORLEN Team zawsze pokonuje ostrożnie, jest to doskonała sytuacja.
Zwycięzca Rajdu Dakar miał na trasie jeszcze jedną przygodę: Po raz pierwszy w życiu mój GPS i speedocap działały z opóźnieniem i pokazywały niewłaściwą prędkość. Jeszcze przed oesem pokazałem sędziemu, że moje liczniki wskazują prędkość 5 km/godz. mimo, że stoję. On skomentował to krótko: „ty nawet kiedy stoisz to jesteś za szybki” – śmiał się Sonik.
Drugi etap to 473 km, z czego aż 399 km to niezwykle wymagający odcinek specjalny.
Wyniki I etap:
1. Mohamed Abu-Issa (QAT) 2:39.41
2. Rafał Sonik (POL) + 0.59
3. Nelson Sanabria (PRY) + 3.31
4. Kamil Wiśniewski (POL) + 31.08