Być może spotkałeś się już z terminem scooter-sharing lub car-sharing. W gruncie rzeczy jest to bardzo prosty temat – wypożyczasz skuter lub auto, jeździsz, gdzie chcesz i ile chcesz, zostawiasz praktycznie gdziekolwiek, a na koniec płacisz za wykorzystane minuty. Wybrałem sieć Blinkee.city – największą wypożyczalnię skuterów we Wrocławiu. Znajdziesz ją też w Warszawie, Poznaniu, Krakowie, Trójmieście, Łodzi, Kołobrzegu i Lublinie. Blinkee nie jest monopolistą: inne wypożyczalnie to np. Scroot, JedenŚlad czy GoScooter.

Aby móc jeździć, pobrałem aplikację na smartfona (są wersje na Androida oraz na iOS-a). Za jej pośrednictwem w kilka minut założyłem konto, wpisałem dane karty płatniczej i załączyłem zdjęcia prawa jazdy wymagane do weryfikacji (wystarczy prawko kategorii B). Jeśli urodziłeś się przed 19 stycznia 1995 r., czyli przed wejściem w życie ustawy o kierujących pojazdami, wystarczy ci dowód osobisty. Weryfikacja trwała niecałe 24 godziny.
Na początek włączyłem w aplikacji mapkę, aby znaleźć skuter zaparkowany najbliżej mnie. Najbliższy z około 50 elektryków Blinkee.city, które śmigają po Wrocławiu, znajdował się 500 metrów ode mnie. Po kliknięciu na niego aplikacja wyświetliła zasięg skutera, numer rejestracyjny, cenę za minutę, a także odległość, która dzieliła mnie od niego. Kliknąłem przycisk „Rezerwuj” (na dojście mam 15 minut) i po chwili byłem obok niego. Następnie wybrałem opcję „Wypożycz”, co spowodowało, że po kilku sekundach elektroniczny wyświetlacz w kokpicie uruchomił się. Chwilę później na telefon przyszła krótka instrukcja obsługi.