W niektórych sytuacjach nagranie wideo może cię uratować przed poważnymi konsekwencjami.
Zawartość pudełka z zestawem Mio MiVue M760D robi dobre wrażenie. Poszczególne elementy wydają się pancerne, cieszą przy tym oko starannością wykonania. Jakoś mnie to nie zdziwiło, bo cena Mio do niskich nie należy – za zestaw dwóch kamer z centralką, zasilaczem, GPS-em, przewodami i systemem mocowania trzeba zapłacić 1530–1699 zł. Inny, testowany przez nas wcześniej, zestaw Innov K2 kosztuje 1299 zł.
Zasada działania obu jest podobna. Trochę się pomęczysz z montażem na motocyklu, a potem jest właściwie bezoobsługowo (pomijając konieczność wyjmowania karty pamięci).
Mio MiVue M760D zamontowałem na KTM-ie 790 Adventure R. Montaż zajął mi ok. 20 minut, z czego część musiałem przeznaczyć na zdjęcie fragmentu przedniej owiewki. Zanim zabierzesz się za tę robotę, przygotuj trytki (w zestawie jest tylko 5 szt.) oraz taśmę izolacyjną (scotch). Połączenia przewodów są skręcane (metalowe nakrętki) i według producenta w 100% wodoodporne, ale instrukcja zaleca dodatkowe zabezpieczenie ich taśmą i w miarę możliwości ukrycie pod owiewkami.
Każdy z przewodów do połączenia kamery z centralką ma długość 1,5 metra. Przy czym, w przeciwieństwie do systemu Innov, musisz pilnować prawidłowego użycia przewodu na przód i na tył. Na szczęście oznaczenia przewodów są bardzo wyraźne, a zastosowanie różnych wtyczek wyklucza pomyłkowe podłączenie.
Zobacz również: ekstremalny test czterech najnowocześniejszych systemów ABS
Mio MiVue M760D - jakość mocowań
Kamery w Mio są fabrycznie umieszczone w plastikowych mocowaniach (możliwa płynna regulacja góra–dół). Mocowania Innov były metalowe i przykręcane do motocykla. Fajnym bajerem w Mio jest podgląd na żywo w aplikacji na smartfonie wraz z poziomicą, dzięki której łatwo ustawisz obraz. Mocowania obu kamer są przyklejane do motocykla za pomocą taśmy 3M, tak jak w przypadku kamer GoPro. Z tą różnicą, że taśma jest tu cieńsza, co spowodowało, że tylna kamera niemal się odkleiła. Winę za to w jakimś stopniu ponosi wycieczka w teren i błotne kąpiele w jej trakcie, więc się nie czepiam. Wymiana na grubszą wlepkę od GoPro załatwiła temat.
Mio Mivue M760D - jakość obrazu
1530 do 1699 zł to sporo Pieniędzy, nawet jeśli wideorejestrator działa bardzo poprawnie.
Jeśli chcesz zostać gwiazdą YouTube’a, to nie tędy droga – lepiej zainwestuj w kamerę typu GoPro. Mio nagrywa co prawda w rozdzielczości full HD, ale tylko 30 klatek na sekundę. Na bujającym się motocyklu to trochę za mało. Co gorsze – dźwięk jest wręcz słaby. Wbudowany mikrofon przepuszcza wiele szumów, jeśli więc marzy ci się zaprezentowanie pięknego brzmienia wydechu, to zapomnij.
Stabilizacja obrazu wydaje się lepsza niż w Innov, ale kamery obu firm były montowane do dwóch różnych motocykli. Przydałby się bezpośredni test porównawczy.
Ze względu na szeroki kąt obraz jest nieco zniekształcony. Do ok. 120 km/h nie można narzekać na stabilizację (szczególnie z przodu), powyżej tej granicy obraz zaczyna pływać (i tak w mniejszym stopniu niż Innov). Do tego tylna kamera Mio mocno zażółca obraz. W przeciwieństwie do Innov, czujnik przeciążeń pracuje bez zacięć. Dzięki temu prędkość jazdy jest realnie i płynnie odwzorowywana.
Gorzej sprawa się ma, kiedy wjeżdżasz na dziurawą drogę. Wtedy zwłaszcza obraz z tylnej kamery mocno faluje. W dzień, nawet przy pochmurnym niebie, nie ma problemów z odczytaniem tablic rejestracyjnych innych pojazdów. Test na szutrach potwierdził wodoodporność – nie było mowy o żadnych przeciekach czy parowaniu obiektywów. Filmowanie w deszczu nie stanowi problemu, ale trzeba pamiętać, że krople wody mogą zniekształcać obraz, więc co jakiś czas wypadałoby przetrzeć obiektyw.
Bezpłatna aplikacja MiVue Pro, dzięki połączeniu przez wi-fi, umożliwia przejrzenie filmów na miejscu oraz zmianę ustawień. Niestety apka lubi się zawiesić.
Zobacz również: jak dbać o akumulator motocyklowy?