Jeśli dojeżdżasz do roboty zakorkowaną i dziurawą drogą, spermoto wydaje się dobrym pomysłem. Po pierwsze, siedzisz wysoko, więc patrzysz nad dachami samochodów. Po drugie, większość wyrw, dziur, zapadniętych studzienek czy wysokich krawężników nie jest dla ciebie przeszkodą. Po trzecie, mały promień zawracania i megaporęczność tylko ułatwiają przejazd przez korek. Kropką nad „i” jest bardzo rozsądne zużycie paliwa – kręcona na maksa „125” zimą pali średnio 3,5 l/100 km.
Ideał? Niestety nie. Na dłuższych niż 30 km dystansach wzrośnie twoja nienawiść do pochodzącej z enduraka kanapy – jest wąska i twarda jak deska. Zimą da ci się we znaki brak jakiejkolwiek osłony, a przecież pęd mroźnego powietrza to nic przyjemnego. Do tego trzeba dołożyć brak tylnego błotnika – brud i błoto spod koła przyjmujesz na plecy i kask. Jeśli wozisz ze sobą laptop, musisz pomyśleć o stosownym plecaku. No i zapomnij o zabraniu pasażera.
Na pocieszenie silnik odpala na dotyk (ssanie umieszczono przy gaźniku), a gdyby zawiódł malutki akumulator pozostaje klasyczny kopniak. Ale... Umieszczono go tak, że pełny obrót kopniaka uniemożliwia podnóżek. Mimo to silnik możesz odpalić z kopa, tyle że wcześniej musisz odpowiednio ustawić tłok w cylindrze.
Pięciobiegowa skrzynia pracuje bez większych zarzutów. Zmianie przełożeń warto poświęcić nieco uwagi, bo może się zdarzyć, że bieg nie wejdzie, ale wydaje mi się, że to kwestia przyzwyczajenia. Kotrolka luzu sprawdzi twoją czujność – świeci, kiedy tylko jej się podoba.
Chłodzony powietrzem jednocylindrowy silnik równo i dobrze wkręca się na obroty, ale jest jeden warunek – musi być rozgrzany. Na mrozie zapomnij, że odpalisz i od razu odjedziesz. Wtedy będzie szarpał i ni z tego, ni z owego gasł. To stara szkoła: odpalasz, a następnie bez pośpiechu zatrzaskujesz napy, zapinasz rzepy, wkładasz rękawiczki itp. Jeśli palisz, masz czas na dymka.
Przełożenia skrzyni są raczej krótkie. Nie narzekałem na przyspieszenia w zakresie do ok. 80 km/h. Powyżej tej granicy musisz uzbroić się w cierpliwość. Maksymalnie licznik wskazał 96 km/h, ale trzeba wziąć poprawkę na mój wzrost 190 cm i to, że ważę ok. 100 kg.
Pozytywnie zaskoczyły mnie firmowe zawieszenia (widelec upside-down Marzocchi oraz amortyzator Sachs). Ich zestrojenie jest udanym kompromisem między sztywnością a komfortem. Z zawieszeniami chętnie współpracują opony Michelin Pilot Street, które nawet na zimnym i mokrym oferują spore rezerwy przyczepności (niecałe 13 KM również ma tu znaczenie).
Na pochwałę zasługują także hamulce. Bardzo dobrze spełniają swoje zadanie – dzięki niezłej dozowalności nie będziesz tęsknił za ABS-em.
Za AJP PR4 125 SM zapłacisz niemało, bo 15 100 zł (wiosna 2017). Wersja z tą samą ramą i silnikiem, ale na mniej firmowych zawieszeniach – AJP PR3 125 SM – kosztuje 14 000 zł (wiosna 2017).
Dane techniczne
AJP PR4 125 SM
SILNIK
Budowa: 4-suwowy, 1-cylindrowy, 2 zawory na cylinder, gaźnik, chłodzenie powietrzem.
Przeniesienie napędu: wielotarczowe sprzęgło mokre, skrzynia pięciobiegowa, łańcuch O-ring.
Poj. skokowa 123 cm3; śr. cyl. x skok tłoka 56,5 x 49,5 mm, moc maks. 12,6 KM (9,3 kW) przy 8500 obr/min, maks. mom. obr. 8,5 Nm przy 8000 obr/min.
PODWOZIE
Rama: kołyskowa, aluminiowo-stalowa.
Zawieszenia: przód – widelec upside-down, śr. goleni 40 mm, tył – centralny amortyzator.
Hamulce: przód – tarcza, śr. 260 mm, zacisk 2-tłoczkowy, tył – tarcza, śr. 220 mm, zacisk 1-tłoczkowy.
Rozmiary opon p/t 120/80-17 / 140/70-17
WYMIARY I MASY
Rozstaw osi 1380 mm
wys. kanapy 870 mm
masa własna 112 kg
poj. zbiornika paliwa 7 l.
CENA 15 100 zł (wiosna 2017)