Wersja APRC SE Aprilii RSV4 Factory ma cały arsenał elektronicznych systemów wsparcia: launch control (pomoc przy starcie), wheelie control, quickshifter oraz kontrola trakcji. Wszystko po to, aby na torze ze sprzęta wycisnąć maksa. Brakuje jedynie ABS-u.
Koce grzewcze zdjęte z kół, zamykam szybkę kasku i odjazd. Podczas przejazdu przez depot w mózgu brzęczy myśl, która trochę mnie niepokoi – że w ramie pracuje silnik ze zmienionymi kanałami ssącymi i komorami spalania, zoptymalizowanym smarowaniem i chłodzeniem, że jedynka jest dłuższa, a skrócono dwójkę i trójkę. Nowy wydech schudł aż o 2 kg, ale ta oszczędność poszła w piach, bo quickshifter i kontrola trakcji ważą tyle samo. Pierwszych 300 Factory APRC wyprodukowano z oznaczeniem SE, co się wiąże z bardziej bajeranckim wyglądem.
Rozgrzewkowe okrążenie za mną, mogę pójść pełnym ogniem. Już na wejściu w pierwszy prawy winkiel kontrola trakcji złowróżbnie błyska diodą. Chwila zastanowienia i wszystko jasne: jest ustawiona na ósmym, najczulszym stopniu. Poprawiam ten błąd przełącznikiem na lewym clip-onsie. Na początek nie ma co szarżować, więc ustawiam na trzeci stopień. Wtedy w szczycie zaersja krętu można sypnąć z garści do oporu. Kontrola trakcji miękko interweniuje. Czuję jakby pompujący tył, ale mam to gdzieś, bo wjeżdżam na prostą. Szacun dla tylnej opony, która trzyma się asfaltu jak przyklejona. Po raz pierwszy w superbike’u zamontowano kapcia o szerokości 200 mm. W Pirelli Supercorsa SP zastosowano patent o nazwie dual-compound, tzn. po bokach mamy mieszankę SC2 stosowaną w oponach sportowych. Przedni kapeć (120/70) dopasowano do tylnego pod względem profilu i wysokości. Działa to bez zarzutu.
Po wolnym, ciasnym winklu zapinam jedynkę i odkręcam gaz do oporu. Tym razem uślizg opony jest większy. Zamiast, jak do tej pory, zredukować prędkość tylnego koła jedynie zmieniając położenie przepustnic, kontrola trakcji zaingerowała w zapłon. Ingerencja jest w dalszym ciągu pewna i bezpieczna. Czapki z głów. Trzystopniowa kontrola wheelie podczas przyspieszania powstrzymuje przednie koło przed zbyt gwałtownym strzałem w niebo.
A co z launch control (wspomaganie w czasie startu)? Podczas startu zatrzymanego odkręceniu gazu na maksa towarzyszy 10 000/min na obrotomierzu. Wtedy wystarczy z wyczuciem puścić sprzęgło. W razie strzału ze sprzęgła elektronika zamknie przepustnice, aby zapobiec lądowaniu na plecach. Wtedy start jest spartolony. Jeśli natomiast zrobisz to zbyt wolno, nadpalisz sprzęgło.
To co, 100% sportu? Jasne, bez wątpliwości!