Scarabeo 500 to pierwszy skuter, który powstał po wykupieniu Aprilii przez Piaggio, dlatego zasługuje na miano kamienia milowego. Ale historia rodu Skarabeuszy nie jest wcale taka krótka. Pierwszy Scarabeo zjechał z taśm w 1993 roku i był napędzany maleńką „50”. Później zaprezentowano dwie kolejne wersje – „100” i „125”. Ostatnia była „500”, ogromny skuter turystyczny na dużych kołach. Wszystkie Skarabeusze łączą stylistykę retro z nowoczesnymi rozwiązaniami technicznym. O tym, że jest to właściwy kierunek, niech świadczy fakt, że do tej pory na świecie sprzedano około 750 000 tych skuterów.
Najnowsza wersja Scarabeo 500 jest jeszcze nowocześniejsza i bardziej elegancka niż poprzednia. Imponuje rozmiarami, ale jest smuklejsza, jakość wykonania zasługuje na medal. Jej charakterystyczny element stylu to spory reflektor ujęty w chromowaną ramkę. Kierunkowskazy zakryte białymi kloszami są teraz zintegrowane z owiewkami.
W tym dużym i luksusowym skuterze nie mogło zabraknąć bajerów rzadko spotykanych w innych modelach. Na przykład duży schowek pod kanapą ma oświetlenie. Żeby nie było za pięknie, jest on zbyt płytki i kanciasty. W efekcie w jego wnętrzu z trudem mieści się kask czy aktówka. Konkurenci mają w tej dziedzinie nie co więcej do zaoferowania. Na pocieszenie pozostaje skrytka pod kierownicą na dokumenty i inne drobiazgi.
Siadam. Pozycja jest super. Kanapa dobrze podpiera to miejsce, gdzie kończą się plecy, a odległość do podestów jest na tyle duża, by nawet najwyżsi nie narzekali na brak miejsca. Przełączniki i pozostałe elementy obsługi umieszczono tam, gdzie należało. Pewnym zaskoczeniem jest to, że przyciski komputerka pokładowego i świateł awaryjnych znalazły miejsce przy lewej rączce kierownicy. Srebrny kokpit dobrze pasuje do oldskulowego stylu Scarabeo. Obok analogowych prędkościomierza i wskaźnika poziomu paliwa pojawił się też mały wyświetlacz LCD. Nie podobała mi się natomiast kontrolka kierunków. Jest ona zdecydowanie za mała i za słabo widoczna. Scarabeo można odpalić tylko po wyłączeniu immobilizera sterowanego pilotem. Ma on dwa przyciski: jeden odblokowujący skuter, drugi do otwierania schowka na kask – ten można również otworzyć przyciskiem schowanym w skrytce pod kierownicą. Dalsza procedura uruchamiania jest typowa dla innych skuterów. Najpierw zaciśnięcie jednego z hamulców, potem naciśnięcie guzika rozrusznika i singiel budzi się do życia. Pracuje zaskakująco cicho i kulturalnie. Jak na tak dużego jednocylindrowca, wibracje utrzymano na niskim poziomie. Dzięki wtryskowi paliwa i katalizatorowi silnik spełnia normę czystości Euro 3. Nawet na niskich obrotach zaskoczył mnie dużym momentem. Gdy do końca odkręciłem gaz, stadko 39 KM ostro zabrało się do pracy. Przy jeździe z większymi prędkościami przydaje się regulacja wysokości przedniej szyby. Jak zapewniali specjaliści z Aprilii, zużycie paliwa wynosi średnio 4 l/100 km.
Choć Scarabeo do maleństw nie należy, jest bardzo poręczne. Duża w tym zasługa sporego kąta skrętu koła, który sprawia, że promień zawracania jest bardzo mały. Przydaje się to szczególnie podczas kluczenia w ciasnych uliczkach. No, ale przecież Włosi dobrze znają te klimaty. Podczas wolnej jazdy Scarabeo prowadzi się dobrze. Reakcja na dodanie gazu była precyzyjna i w połączeniu z dużą zwrotnością pozwalała na łatwe lawirowanie pomiędzy sznurami samochodami.
Na miejsce prezentacji wybrano małe włoskie miasteczko Rapallo. Tylko główna ulica jest szeroka i prosta, pozostałe są ciasne i bardzo kręte. Tu Scarabeo czuje się jak ryba w wodzie. Założone na koła opony Pirelli zaskoczyły mnie świetną przyczepnością, a swoboda pochyleń skutera również nie podlegała krytyce. W zakrętach Aprilia zachowywała się bardzo stabilnie. Niestety, przerzucanie jej z jednego złożenia w drugie wymaga nieco siły. Przedni widelec o średnicy goleni 40 milimetrów okazał się trochę za miękki. Przy ostrym hamowaniu mocno nurkował, a na większych tarkach i innych nierównościach zdarzyło mu się osiągnąć kres swych możliwości i dobić. Zaskoczyły mnie hamulce. Przede wszystkim projektanci Aprilii zdecydowali się na zespolony układ hamulcowy, co oznacza, że przy zaciśnięciu jednej z klamek w tarcze hamulcowe wgryzają się zaciski przy przednim i tylnym kole. Choć nie jestem miłośnikiem tego typu rozwiązań, w Scarabeo działało ono całkiem nieźle. Hamulce działały precyzyjnie i bez problemów radziły sobie ze skuterem. Warto pamiętać o tym, że Scarabeo to skuter, który dysponuje osiągami motocykla.
Na szaleństwach po uliczkach w Rapallo dzień minął błyskawicznie, ale nie na tyle, żebym nie zdążył wyrobić sobie zdania o najnowszym skuterze Aprilii. Scarabeo to bardzo dobrze wykonany skuter. W mieście sprawdza się dzięki kulturalnie pracującemu silnikowi, niewielkiej szerokości i dobrym hamulcom. Poza miastem i na dłuższych trasach doceniłem wysoki komfort podróżowania, regulowaną wysokość szyby i duży zasięg.