Jeśli już coś robimy, to zawsze idziemy na całość – tak mówili konstruktorzy BMW. Dlatego kolosalna moc w połączeniu z pakietem elektroniki, jakiego do tej pory żaden z producentów nie odważył się zamontować, spowodowała, że szczęki fanów maszyn sportowych z głośnym hukiem stuknęły o chodnik.
Na tych, którzy będą chcieli na torze wycisnąć z S 1000 RR ostatnie soki, czeka Race-Calibration-Kit, czyli system, który pozwala dokładnie pod dany tor dostroić parametry pracy silnika i kontroli trakcji. |
Ale przecież dobrze wiadomo, że przy całej swojej przewadze BMW nie jest motocyklem idealnym, tzn. takim, w którym niczego nie można poprawić. A to oznacza, że stanie w miejscu musi spowodować ucieczkę konkurencji. Spece z Monachium popracowali więc nad amortyzatorem skrętu, charakterystyką pracy silnika, ale także nad poręcznością, elastycznością i elektronicznymi systemami wspomagającymi: ABS i DTC (Dynamic Traction Control). Na pierwszy rzut oka zmiany widać jedynie po mniejszej kanapie i małych skrzydełkach umieszczonych na bocznych owiewkach.
Sygnalizator na wyjeździe z depot na Circuit de Valencia zmienił kolor na zielony. Zabawę czas zacząć! Pierwsze wrażenia pojawiły mi się pod czaszką, zanim dojechałem do końca boksów: nowy tłumik drgań kierownicy z dziesięciostopniową regulacją podczas powolnej jazdy pracuje znakomicie. Wyjazd na tor. Seryjne opony Metzeler Racetech K3 pachną nowością, więc najpierw trzeba je rozgrzać.
No to ognia!
S 1000 RR ma trzy charakterystyki pracy silnika: Rain, Sport i Race/Slick. Na początek powinien wystarczyć tryb Rain. Pędzi w nim stado (tylko?) 163 KM. Ciekawa jest wtedy praca elektroniki. Uwalnia ona tę moc dopiero przy złożeniach mniejszych niż 38O, co na nowych i/lub zimnych oponach z pewnością nie jest wadą. No, wreszcie kapcie dochodzą do odpowiedniej temperatury, tor jest suchy, a więc ognia!
Większy moment w średnim zakresie obrotów mają zapewnić zmieniony airbox z większym wlotem ram-air, a także poprawiony układ wydechowy. Najwięcej na zmianach ma zyskać elastyczność, a to dzięki skróceniu przełożenia końcowego o jeden ząb. Większe koło zębate przy takiej samej długości łańcucha powoduje zmniejszenie rozstawu osi o około 9 mm.
Nie, czterocylindrowiec BMW oczywiście nie stał się przez to grzecznym bike’em. Tak jak do tej pory, i teraz powyżej 8000 obr/ /min budzi się w nim zwierzę. W górnym zakresie obrotów beemka przyspiesza jak szalona, a przednie koło bez przerwy chciałoby odlecieć w kosmos. System rozpoznający wheelie (nieaktywny w trybie Slick) co prawda sprowadza go na ziemię niezbyt miękko, ale jednak łagodniej niż to robił do tej pory. Wjeżdżając w zakręt przed ostatnią prostą, można ostro pomieszać w skrzyni biegów. Bardzo istotną sprawą są wtedy lekko pracujący gaz o krótkim skoku oraz bardziej cywilizowane zachowania silnika. Jeździec doceni to w szczycie winkla, kiedy przyjdzie mu precyzyjnie obchodzić się z potężnym powerem.
Jeśli mimo to tylne koło wpadnie w poślizg, do równowagi przywróci go kontrola trakcji, która działa teraz precyzyjniej. Ale fantastyczne kapcie Racetech K3 nawet podczas pracy systemu DTC od czasu do czasu delikatnie tracą przyczepność. Jak podpowiadają kolesie z BMW, zjawisko powinno zniknąć w momencie założenia gum wyścigowych.
Komentarze
Zobacz artykuł
~Motocykl Online, 2013-07-02 07:23:30
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?