W niemieckiej kulturze Alpy to złośliwe wampiry. Uzbrojony w amulet (wziąłem cytrynę, bo podobno działa lepiej niż czosnek) postanowiłem ujarzmić zmorę o nazwie Beta Alp. To chyba jedyny bike, który wygląda jak małe enduro, ale w kilka minut potrafi zamienić się w turystyczną trialówkę.
Pierwsze wrażenie na Becie jest takie, jak gdybym dosiadł pocket bike’a. Alp wydaje się maluteńki, choć kanapa jest na sporej wysokości 850 mm, a podnóżki na 340 mm. Siodło jest wąskie jak żyletka, a dziwne wrażenie potęguje niewielka masa bike’a: 101 kg bez płynów. Z wyczynowymi trialówkami nie ma porównania – tamte walczą w klasie do 70 kg.
Wciskam lekko działające sprzęgło
...i wrzucam jedynkę, która kończy się już po kilkunastu metrach. Podobnie jest z dwójką, z której ruszenie również idzie jak po maśle. Dopiero ostatnie trzy biegi pozwalają wyjechać Betą na asfalt. To nie jest jednak miejsce, gdzie czuje się ona najlepiej. Po przekroczeniu 40 km/h prowadzi się coraz bardziej nerwowo, co wynika z geometrii bike’a, charakterystycznej dla motocykli trialowych. Widelec jest ustawiony prawie pionowo, a jego golenie o grubości ołówka (38 mm) do najsztywniejszych nie należą. Miękkie zawiasy o skoku 170 (przód) i 180 mm (tył), opony z trialowym bieżnikiem i niskim ciśnieniem powietrza gwarantują, że jazda z maksymalną prędkością 105 km/h zapewni sporo adrenaliny.
Po zdjęciu kanapy i atrapy zbiornika paliwa Alp pokazuje swoją drugą naturę: rasową trialówkę, tyle że sprzed kilku lat. Zrzucenie ponad 1 kg balastu, zwiększenie miejsca na wysokości kolan ułatwia jazdę w terenie trudnym technicznie.
Znaczenie traci nawet niewielka moc silnika (około 15 KM), który włoskiemu producentowi dostarcza Suzuki. Nie jest on mistrzem wchodzenia na obroty, a charakterystyka została tak podkręcona, żeby uzyskać jak największy moment przy niskich obrotach. W połączeniu z krótkimi pierwszymi biegami Alp bez kłopotów pokonuje strome podjazdy i inne przeszkody, które wydają się barierami nie do pokonania.
A wszystko to przy aptekarskim wręcz zużyciu paliwa. Podczas męczenia w terenie nie przekroczyło ono 3,5 l/100 km, co pozwala wybrać się na 200-kilometrowy wyjazd w teren.
Miało być strasznie
...skończyło się miło. Pomysł połączenia dwóch typów motocykli w jednym jest na pewno bajerancki, choć w żadnej z konkurencji Beta nie jest prymusem. I gdyby jeszcze cena była niższa...