Nikogo nie dziwi, że quady wywołują u urzędasów panikę. A co dopiero sprzęty na trzech kołach! Zgromadziliśmy aż pięć takich sprzętów. Piaggio MP3 400 IE, Can-Am Spyder Roadster SE5, Brudeli Leanster 654L oraz Ruko RX mają dwa koła z przodu. Stawkę uzupełnił Suzuki B-King z wózkiem bocznym. Trzy koła to o 50% więcej niż to, co kojarzymy z motocyklem. Czy taka przewaga występuje również w temacie wrażeń z jazdy?
Brudeli: jak z garażu
Na pierwszy ogień poszedł Brudeli Leanster 654L. Ta wydumka wygląda na pierwszy rzut oka, jakby norweski Kazek do spółki ze szwagrem poskładali go w garażu. Uważniejsze spojrzenie po- zwala stwierdzić, że sprzęt powstał na bazie KTM-a 690 SM. Co najciekawsze, zawieszenia pozwalają składać się w zakrętach. Głębokość złożenia jest ograniczona – 45° to maksimum. Oba przednie amortyzatory zestrojono tak sztywno, że niewielkie nierówności nie robią na nich wrażenia. Niestety, w czasie jazdy z niewielkimi prędkościami ma się wrażenie, że łożysko główki ramy jest za luźne.
Jednocylindrowy silnik o pojemności 690 cm3 był nie najlepszym pomysłem. 236 kg to trochę za dużo dla niego, dlatego silnik trzeba kręcić powyżej 5000 obr/min. Najtrudniejszym zadaniem dla Leanstera był slalom w wolnym tempie. Silnik nie znosi takiego traktowania. Do tego dochodzi dość ciężko działające zawieszenie przodu – trzeba się nieźle napocić podczas skręcania.
Przy większych prędkościach Leanster zachowuje się znacznie lepiej. Na wejściu w zakręt trzeba złożyć sprzęta dość brutalnie, ale zaraz potem wszystko dzieje się jak na zwykłym motocyklu: przeciwskręt, balans ciałem i gitara. Najbardziej cieszyła jazda po szerokich rondach. Leansterem można się wybrać w teren – w tym celu w miejsce podnóżków przewidziano podłogi, które niezależnie od pochylenia pozostają w pozycji poziomej.
Doświadczony biker potrzebuje przynajmniej pół dnia, aby się przyzwyczaić do ociężałego zachowania maszyny na winklach. Już rozstaw kół wynoszący 1,1 metra powoduje, że ani się obejrzysz, a już wjeżdżasz jednym kołem na przeciwny pas. Naprzemienne zakręty wymagają niezwykłej koncentracji i ćwiczeń. „Good vibrations” są ekstremalne, ale bagaż najlepiej zostawić w garażu. Za to na rynku czy pod galerią handlową można się poczuć jak prawdziwy król. Jeździec na Leansterze na pewno zostanie zauważony. Zresztą nie tylko on, także jadący za nim mają zagwarantowany niezły show.
B-King: 450 kg zabawy
Fani rusków załapaliby niezłe zdziwko, gdyby dosiedli B-Kinga z wózkiem bocznym: prowadzenie to teraz zupełnie inna bajka. Udowadniają to Niemcy z fi rmy Ruko, którzy zbudowali zaprzęg na bazie Suzuki B-Kinga. Jego układ kierowniczy i zawieszenia działają niezależnie. Geometrię zarówno maszyny, jak i kół można ustawiać w zakresie między superporęcznością a ekstremalną stabilnością. Dla tych, którzy lubią jeździć po winklach, będzie to z pewnością fascynujące przeżycie. Wprawdzie podczas szybkich skrętów w lewo bez większego trudu można oderwać koło wózka od drogi, ale nie ma mowy o żadnej nerwowości. Podobnie na prawych zakrętach zachowuje się stabilnie, a skłonność do samoskrętu jest niewielka i przewidywalna.
Silnik B-Kinga zawdzięcza piękny gang ładnemu tłumikowi Bodis. Przez zwiększenie średnicy tylnej zębatki oraz zmniejszenie do 15 cali tylnego koła (felga samochodowa) maszyna uzyskała krótsze przełożenie. W wyniku tego czterocylindrowy silnik o mocy 184 KM porusza 450-kilogramowego sprzęta jak zabawkę. Mimo braku ABS-u nawet w czasie gwałtownego hamowania zaprzęg jest stabilny.
Komentarze
Zobacz artykuł
~Motocykl Online, 2013-07-02 06:49:26
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?