Diabelski macho bike czy umięśniony power cruiser? A może piekielny naked bike? Diavel, od początku nie do pomylenia z żadnym innym motocyklem, stworzył własną niszę. To był strzał w dziesiątkę. 20 000 sprzedanych egzemplarzy w 3 lata to dla Ducati imponujące osiągnięcie. Po 4 latach od premiery Diavela przeprowadzono jego gruntowną modernizację. Napędza go silnik Testastretta z podwójnym zapłonem, taki sam jak Multistradę 1200. Kryje się on za nowymi osłonami chłodnic i umieszczoną w spojlerze chłodnicą oleju.
Ładniej wyglądają nowe wloty powietrza wykonane ze szczotkowanego, anodowanego na czarno aluminium. Ten cruiser może być wszystkim, ale nie zwyczajnym motocyklem. Stoimy na jednej z ulic ociekającego kasą Monte Carlo. Ja i Diavel. Elektronika pokładowa rozpoznaje kluczyk w mojej kieszeni, wyłącza blokadę kierownicy i włącza zapłon. Start! Dudnienie dwucylindrowego widlaka sprawia, że ziemia pod maszyną drży. Z krótkich tłumików w kształcie lejka dobywa się groźne prychanie.
Jedynka wskakuje z głośnym stuknięciem. Diavel rusza na totalnym luzie. Zmodyfikowany silnik w dolnym zakresie obrotów jest bardziej elastyczny niż wskazują na to grzmoty z wydechu. Mimo to jego potężne tłoki o średnicy 106 mm nie mogą wyprzeć się sportowej przeszłości. Ponieważ ich skok jest krótki (tylko 67,9 mm), potrzebują nieco wyższych obrotów.
Na biegach od pierwszego do trzeciego silnik ciągnie bez szarpania od 2000 obr/min, natomiast od czwartego do szóstego dopiero od 3000 obr/min. W ruchu miejskim można jeździć bez szarpania maksymalnie na czwartym biegu. W trybie Urban system ride-by-wire spokojnie przyjmuje dodanie gazu, a moc jest ograniczona do 100 KM. To w dalszym ciągu więcej niż potrzebuję do miejskiej gonitwy. Spadamy z Monaco, wyjeżdżamy z Bulwaru Kasiastej Arystokracji. Dokąd pojechać wąskimi dróżkami, galopując na 162 kucach trybu Touring? Bezpośrednia reakcja i progresywne otwieranie przepustnic – to naprawdę może się podobać!
Ostro, ostrzej, Diavel
Sprinty między winklami poszerzają mój uśmiech, bo power Diavela jest niesamowity. Jego elegancka V-dwójka ma doskonałego kopa, wręcz zachłannie reaguje na rozkazy elektronicznej manetki. Mimo lekkości, przednie koło podczas gwałtownego przyspieszenia nie zrywa kontaktu z nawierzchnią. Od 5000 obr/ min przyspieszenie to już totalny odlot! Poprzednikowi nie brakowało krzepy, mimo to nowy Diavel jest jeszcze ostrzejszy. Spece z Ducati zapewnili, że ma o 4,5% większy moment obrotowy przy 6000 obr/min, który na wykresie rysuje bardziej wybrzuszoną krzywą. Tak czy inaczej, to, co wyprawia Diavel, jest nieziemskie. Jest tak precyzyjny, tak niezachwianie neutralny, tak zwinny, bezczelny i zuchwały. I to mimo wydawałoby się wielkiego rozstawu osi (w rzeczywistości wynosi on 1,59 m). Lazurowe Wybrzeże jest bogatym regionem. Bogatym w zakręty.
Diavel pasuje tu idealnie! Tylny kapeć o szerokości 240 mm powoduje, że podczas manewrów parkingowych musisz się wysilić, natomiast podczas jazdy czarny bombowiec śmiga po winklach lekko i poręcznie. Ten szeroki laczek został zaprojektowany przez speców z Pirelli specjalnie dla Diavela. Koło, czyli felga o szerokości 8 cali i guma Pirelli, waży zaledwie 13,2 kg. Z poziomu morza na wysokość 1000 m n.p.m. potężna maszyna pomyka lekko i swobodnie. Jeśli podnóżki przytrą o asfalt, będzie to znaczyło, że dotarłeś do granic.