Zadanie dla czterech wypasionych sprzętów na dziś: w czasie całodziennego latania udowodnić, że są równie dobrymi turystykami, jak enduro.
BMW R 1200 GS Adventure staje do tego porównania bardziej wypasiony niż kiedykolwiek. Po modernizacji standardowego GS-a na sezon 2013, w tym roku także jego „przygodowa” wersja doczekała się upgrade’u. Oprócz znanych ze standardowego GS-a akcesoriów, ma wał korbowy z większą masą wirującą i drążek reakcyjny w wale napędowym. Adventure jest droższy od zwykłego GS-a o 6400 zł.
Także KTM nie poskąpił Adventure’owi R. Jest on lepiej wyposażony i dużo bardziej off-roadowy: przednie koło o średnicy 21 cali i parę bajerów, jak centralna podstawka i kontrola ciśnienia powietrza w kołach, seryjnie montowany ABS na winkle (w skrócie MSC). Kosztuje to o 1200 zł więcej niż za standard.
Triumph podszedł do liftingu spokojniej. Oznaczenie XC na zbiorniku paliwa oznacza szprychowe koła, gmole i płytę pod silnikiem oraz dodatkowe refl ektory. Mimo to brytyjska maszyna nawet w wersji XC jest najtańszym motocyklem z całej czwórki. Także Yamaha nie przesadziła z dozbrojeniem swojego sprzęta. Tu i tam carbon, do tego gmole oraz osłony i oto mamy Worldcrossera. Niestety, w Polsce jest on dostępny tylko na zamówienie. Najbliżej spokrewniona z nim wersja – ZE (z elektrycznie regulowanymi zawieszeniami) – kosztuje 64 200 zł.
Czy off-road ma sens?
Chcemy sprawdzić, czy off-road na tych sprzętach jest możliwy i czy ma jakikolwiek sens. Nogi przerzucone nad kanapami – i zjazd. Zjazd!? Żeby to było takie proste! Jedynie Triumph z Yamahą zrobili ukłon w stronę jeźdźców o wzroście poniżej 180 cm, oferując kanapy na wysokości, odpowiednio, 840 i 850 mm. BMW i KTM (z kanapami na wysokości 890 mm) nawet wyższych bikerów zmuszają do wspinaczki.
Na szczęście ten wysiłek się opłaca, przynajmniej w przypadku BMW i Yamahy. Lekka przewaga BMW: w porównaniu do standardowego GS-a grubsze o 2 cm obicie zapewnia ekstrakomfort, a dzięki wąskiemu noskowi kanapy nawet biker średniego wzrostu sięgnie podłoża. Fajna kanapa Triumpha niestety po jakimś czasie na stałe się wygniata. Jednoczęściowa kanapa KTM-a zaś jest twarda jak w typowym enduro. Żeby nie zwiększać jej wysokości, Austriacy dali najcieńsze obicie z całej ekipy.
Podczas zjazdu do miasteczka Banyuls tuż przy granicy z Hiszpanią, prowadzącego ciasnymi serpentynami pokrytymi dziurawym asfaltem, pozycja na czterech maszynach jest rozluźniona i wyprostowana. Bardzo szybko przyzwyczailiśmy się do ergonomii sprzętów oraz do różnic między nimi. Na produkowanym od 2012 roku Triumphie poczujesz się neutralnie, co zapewniają szeroka kierownica i daleko odsunięta szyba. Wymagające użycia nieco większej siły klamki sprzęgła i hamulca są do wybaczenia.
Komentarze