Kiedyś człowiek od razu wiedział, czy ma do czynienia z maszyną sportową, turystyczną, z enduro, czy z innym rodzajem sprzęta. Dziś granice nie są tak wyraźne: turystyczne enduro wyciskają po 160 koni i mogą pędzić nawet 250 km/h, a obok nich pojawiły się crossovery – nowy gatunek krewniaków jeżdżący na 17-calowych kołach obutych w typowo szosowe opony. Do tej grupy zalicza się pięć testowanych przez nas maszyn łączących cechy wysoko zawieszonych enduro i piekielnie szybkich przecinaków. Mimo że wyrzekły się jazdy po bezdrożach, dysponują tym, co najlepsze z obu światów. Są wytrzymałe, mocne i przyjazne zarówno na co dzień, jak i w podróży. Umożliwiają to długie skoki zawieszeń, szerokie, wysokie kierownice, wyprostowane pozycje jeźdźców i mocne silniki: co najmniej litr pojemności i od 120 KM w górę.
Bohaterowie naszego spektaklu to widlaste dwucylindrowce Aprilii i Ducati, rzędowa trójka Triumpha oraz czterocylindrowce BMW i Kawasaki.
![]() |
|
![]() |
![]() |
XR bazuje na power nakedzie S 1000 R. Ma jego 160-konny, czterocylindrowy silnik z mocniejszym alternatorem i większym wydechem. Dla niskich jeźdźców kanapa na wysokości 85 cm to ciut za wysoko. Opcjonalna nawigacja i półaktywne zawieszenia ESA to tylko dwie propozycje z długiej listy akcesoriów. Można na niej ponadto znaleźć np. dodatkowe tryby jazdy, kontrolę trakcji, która reaguje w zależności od głębokości złożenia, i ABS na winkle. |
Co kręci Fisha
Nieco po zmroku – mając już w pamięci pierwsze wrażenia z jazdy – lądujemy w hoteliku naszego kumpla Fisha. Wieczór przy grillu upływa na dyskusji o testowanych motocyklach. Fish jest nakręcony na punkcie nowej beemki S 1000 XR. To czwarty model niemieckiej firmy, której napęd to rzędowa czwórka o pojemności 999 cm3. Silnik generuje 160 KM, ma mocniejszy alternator i większe wydechy. Koncepcja wywodzi się z S 1000 R, którego silnik przejęto bez większych zmian. Zmodyfikowano natomiast ramę, która ma bardziej płasko osadzoną główkę. Dzięki temu i dłuższemu wahaczowi maszyna dysponuje większym wyprzedzeniem i większym rozstawem, co sprawia, że lepiej nadaje się do dalszych wypadów i jazdy we dwoje. Skoki zawieszeń wynoszą 150 mm z przodu i 140 mm z tyłu. To sporo jak na maszynę sportową, ale bez szału, jeśli chodzi o turystyka. Podobne skoki ma Tiger 1050 Sport, tyle że z przodu 140 mm, a 150 mm z tyłu. Aprilia ma 170 mm na widelcu, Multistrada zaś na obu zawieszeniach.
Rankiem Fish postanawia pokazać nam swoje ulubione trasy. BMW budzi się, wydając ochrypłe warczenie. Na polecenia elektronicznej manetki reaguje agresywnie i od dołu do prawie 12 000 obr/min ciągnie jak wściekłe. Za sprawą jedynej w tym gronie nieregulowanej klamki sprzęgło rozłącza lekko, ale zero-jedynkowo: połączenie jest albo go nie ma. Długa jedynka wskakuje z mocnym stuknięciem. Fajnym wydarzeniem jest opcjonalny quickshifter Pro, który bez użycia lewej dłoni przełącza biegi w górę i w dół.
Pod względem dynamiki XR gra we własnej lidze: jest bardzo elastyczny na szóstym biegu i najpóźniej od 6500 obr/min oferuje potwornego kopa. Ze zmierzoną na hamowni mocą 170 KM i ze 118 Nm momentu obrotowego jest jak odrzutowiec, który zamiast pozwolić rozkoszować się jazdą kusi, by jechać coraz szybciej. Poziom obrotów wydał mi się na tyle wysoki, że często szukałem siódmego biegu, irytowały mnie też wibracje silnika, zwłaszcza od 5000 obr/min, czyli w okolicach 100 km/h.