Było lato 1984 roku. Ja i kumple wjechaliśmy do brzucha promu, którym mieliśmy popłynąć z Ancony we Włoszech do Grecji. Bike’i przywiązaliśmy grubymi jak pięść linami, bo marynarze zapowiadali, że będzie wiało 7 w skali Beauforta. Wrota promu były już częściowo podniesione, gdy nagle dano sygnał do ponownego ich opuszczenia. Na podjeździe pojawił się Harley. Facet wjechał, kluczyk zostawił w stacyjce, zarzucił torby na ramię i idzie. Pobiegłem za nim i zacząłem bredzić na temat złej pogody, silnej fali i konieczności przywiązania motocykla. Typ odwrócił się do mnie, spojrzał z góry, mruknął: „Fale? Jak mój bike się wywróci, kapitan będzie miał problem” i poszedł.
Dwadzieścia pięć lat później. Wsiadam na Harleya-Davidsona Dynę Street Boba i przypomina mi się tekst z promu. Teraz rozumiem, dlaczego facet zachowywał się jak władca świata. Bo ja nie przejechałem Street Bobem nawet metra, a już czuję się jak strongman. Mam wrażenie, że jestem nietykalny, że chroni mnie niewidzialna wprawdzie, ale wielka siła.
Harley-Davidson Street Bob | |
![]() |
![]() |
Wydawało się, że po V-Rodzie wszystkie następne Harleye będą miały porządne heble. Niekoniecznie... Mimo wszystko Street Bob to kawał ładnego metalu. |
Gdyby decydował gang
Obok Harleya stoi nowy Triumph Thunderbird. Ważący 338 kg motocykl ma największy na świecie rzędowy twin: masa 110 kg i 1596 cm3 pojemności. 86 KM to o 10 KM więcej od H-D. Gdyby o zwycięstwie decydowała muzyka z rur wydechowych, zwycięzcą na bank zostałby Street Bob. Silnik Harleya podskakuje w ramie jakby nie mógł się doczekać odjazdu, wprawiając w wibrację kierownicę, podnóżki i jeźdźca. Jak to w Harleyu – jedni będą się tym zachwycać, inni mówić o wypadających plombach.
Szybko poznaję pierwsze wady tej maszyny. Kierownica Apehanger i daleko do przodu wysunięte podnóżki może wyglądają na wygodne, ale takie nie są. Stopy nieustannie chcą się zsunąć z podnóżków. Dalej – mam za słabe wyczucie przednie- kiedy nadchodzi koniec przyczepności opon. W Dynie nie ma ABS-u, a punkt zadziałania hebli jest trudny do wyczucia. Trudno to pochwalić, jeśli się pamięta, że Dyna to skrót od „dynamiczny”.
Triumph Thunderbird |
|
![]() |
![]() |
Czarny cylinder ze szlifowanymi końcówkami żeberek oraz kapiące chromem dekle – choćby te dwa detale świadczą o staraniach konstruktorów. |
Czuję się wspaniale
...ale jazda nie jest wcale cudowna. H-D jedzie tam, gdzie chce. Potężny widelec pracuje zaskakująco dobrze, natomiast dwa amortyzatory przekazują twarde uderzenia na zadek jeźdźca. Silnik niechętnie wchodzi na obroty. Do ostrego startu na światłach brakuje mu mocy na niskich obrotach, a w górnym zakresie jakby coś było z nim nie tak.
Street Bob najbardziej lubi lajtową jazdę z prędkością gdzieś pomiędzy 80 a 120 km/h przy 2500-3500 obr/min. Wibracje są wtedy najprzyjemniejsze, odgłos pracy najpotężniejszy, a wrażenia z jazdy imponujące. Powyżej 120 km/h mam wrażenie, że jestem żaglem.
Robimy przerwę na kawę i przy okazji zamieniamy się motocyklami. Triumph mocno mnie zaskakuje. Otóż siedzi się na nim całkiem wygodnie. Siodło jest bardziej komfortowe niż w Bobie, kierownica lepiej leży w dłoniach, nóg nie trzeba wyciągać, a podnóżki są tam, gdzie powinny: wysunięte do przodu, ale nie za daleko.
Pomijając monumentalny silnik, motocykl robi zadziwiająco „japońskie” wrażenie. Na zbiorniku paliwa z powodzeniem mógłby widnieć napis „Kawahonduzuki”. Tyle że Japończycy prawdopodobnie daliby więcej chromowanego plastiku.
Wystarczy pomyśleć
W Triumphie chromowany jest tylko metal i tak powinno być. Thunderbirdem jeździ się wygodniej i bardziej komfortowo. W porównaniu z Harleyem jednak mniej stylowo. Dlaczego? Bo wszystko wymaga mniej siły. Na przykład wchodzenie w zakręt. I mimo to że Triumph jest o 37 kg cięższy od Harleya, ma znacznie szersze opony i większy rozstaw osi. Wystarczy pomyśleć o skręcie, a maszyna sama wchodzi w winkiel.