Zanim wsiedliśmy na motocykle podczas światowej prezentacji Street Glide’a, zafundowano nam wykład. Ubrany w kraciastą koszulę amerykański koleżka opowiadał o inspiracjach Super Glide’em z 1971 r. (skądinąd dosyć pokracznym), uznawanym za pierwszy seryjny custom Harleya. Nasłuchaliśmy się też o sztywniejszej ramie, wspaniałym silniku Milwaukee 8, który miał dostarczać więcej mocy i nie telepać się jak mokry pies na mrozie, a także o tym, że wreszcie ktoś w Harleyu wpadł na genialny pomysł zapytania klientów, czego by chcieli. To bodaj najlepsze w ostatnich latach posunięcie Harleya dało efekt w postaci nowej gamy Softaili, do której właśnie trafił Sport Glide.
Po tym krótkim teatrzyku przejęliśmy motocykle. Już na pierwszy rzut oka Sport Glide wygląda na nowoczesny i porządnie wykonany kawał żelaza. Nie uświadczysz tu tandety, niedoróbek czy nieprzemyślanych pierdół. Wszystko zrobione jest z głową, więc całość robi duże wrażenie. Wcześniej było z tym nieco gorzej. Motocykl jest długi i masywny. Piękne polerowane 18-calowe przednie koło o nazwie Mantis (modliszka), grubaśny, lekko wygięty w stronę jeźdźca ster, efektowna lampa LED Daymaker, potężna V-dwójka z ostentacyjną liczbą 107 na osłonie filtra powietrza – wszystko tu pasuje.
![]() |
![]() |
Patrzę i wiem
Patrzę na to i już wiem, że to będzie udany dzień. Za sterami siedzi się raczej nisko, ale wygodnie: zarówno tyłek, jak i plecy mają dobre podparcie, a do kierownicy nie jest ani za daleko, ani zbyt blisko. Dokładnie tak jak ma być. Silnik odpala z grzmotem, ale na biegu jałowym chodzi raczej cicho i nienachalnie. Ruszamy z parkingu i już od początku zaskakuje świetne wyważenie tego niemal 320-kilogramowego dzika. Manewrowanie jest łatwe i lekkie. Sprzęgło wymaga trochę krzepy, a kolejne biegi wskakują z lekkim stuknięciem. Nachodzi mnie myśl, że przy budowie tych motocykli swoje wtrącił młotek kowala. Ma to swój klimacik.
Przejażdżka autostradą otwiera kolejne drzwi. Motocykl rzeczywiście nie trzęsie się tak jak starsze modele – good vibrations są na właściwym poziomie. To dzięki balancerowi panuje tu spokój. Teksty o podskakującym na postoju Harleyu można więc włożyć między bajki, a kultura pracy pieca Milwaukee 8 już od około 1000 obr/min jest nienaganna. Poniżej tej wartości silnik prycha i kicha. Przy dość długim zestrojeniu 6-biegowej skrzyni oznacza to, że na szóstce źle jedzie się poniżej 80–90 km/h.