Jestem w Alpach, gdzie mam poznać najnowszego Harleya-Davidsona: 883 SuperLow. Wybór miejsca prezentacji jest znakomity: przepiękne widoki, asfalt równy jak stół. Z drugiej strony drogi są zakręcone jak świński ogon i strome jak cholera. Czy 883 SuperLow poradzą sobie w takich warunkach?
Zanim będę miał okazję to sprawdzić, każdy z nas dostaje do ręki szmatę, płyn do mycia, oczywiście z logo H-D, i zaczyna czyścić lakier oraz chromy. Brak błysku słońca w chromach oznacza tylko jedno – pucuj, chłopie, dalej. Po 40 minutach rytualnego czyszczenia dojrzeliśmy do odpalenia sprzętów.
Pierwsze wrażenia
Bike jest zaskakująco niski. Kanapa ma wysokość 695 mm, ale mam wrażenie, jakbym siadał na pockecie. Kolana wysoko w górze, kierownica, która wydaje się potężna, wcale nie jest taka szeroka, kanapa przypomina bardziej siodło i nie daje zbyt wielu szans do zmiany pozycji. Podnóżki zamocowano akurat w tym miejscu, gdzie zwykle wystawiasz nogę, podpierając się na postoju. Na dodatek lubią one zahaczyć się o nogawkę spodni. Trzeba o tym pamiętać, w przeciwnym razie każde skrzyżowanie będzie budzić sporo emocji.
Kilka 883 SuperLow powoli toczy się przez miasto. Na tle customowych maszyn jadących na zlot w Faak am See wyglądamy jak nastolatki na motorowerach. Bike’i, mimo rozstawu osi 1500 mm, sprawiają wrażenie bardzo zwartych, choć powstały na bazie Sportstera.
{% image id=95676 align=left x=590 y=0 %}
{% image id=95677 align=left x=590 y=0 %} | {% image id=95678 align=left x=590 y=0 %} |
W podstawowym bike’u z oferty H-D nie szukajciewypasionego kokpitu. Zbiornik powiększono do 17 l. |
Silnik nie jest demonem mocy. Szerokie i niskiepodnóżki zabijają przyjemność jazdy po winklach. |
Zgrzyt w zakręcie
Dzięki wolnej jeździe sprzęty zarabiają kilka punków za charyzmę. Przechodnie z namaszczeniem czytają napis na zbiorniku. Harley to Harley. Każdemu startowi spod świateł towarzyszy głośny klang wrzucanych jedynek. Kolejne biegi wchodzą łatwo, ale zdecydowanie za głośno.
Za miastem tempo jazdy wzrasta, choć gdzieś głęboko w głowie tłucze mi się myśl: Luzik, nie ma powodu, żeby gonić. Pierwszy ostrzejszy zakręt przerywa przeraźliwy zgrzyt metalu szlifującego o asfalt. Kolejna agrafka i znów to samo. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nasza prędkość spada. Zakręty przejeżdżamy płynnie, ale wyprostowani jak na kursie prawa jazdy. SuperLow może stać się ulubionym bike’em producentów opon, bo zwalnia ich z szukania superprzyczepnych mieszanek gumy.
Złożenia SuperLow są tak niewielkie, że poślizgnąć się można tylko na rozsypanym piachu albo na skórce od banana. A przecież takich rzeczy w Austrii nikt nie widział, i to od dziesięcioleci.
{% image id=95679 align=left x=590 y=0 %}
{% image id=95680 align=left x=590 y=0 %} | {% image id=95681 align=left x=590 y=0 %} |
Dziewczyny to lubią – kanapę dzieliod asfaltu tylko 695 mm. |
Kosa z blokadą, czyli prosty patent na stawianie motocykla na pochyłych asfaltach. |
Góry nie uciekną
Po raz pierwszy zaczynam rozglądać się za kawałkiem prostej. Znak pokazuje nachylenie 18%. Pełna rura, więcej już się nie da. Motocykl powoli, bardzo powoli, przy akompaniamencie basowego gulgotu, rozpędza się. Szybka redukcja? To był błąd. Głośne trzaśnięcie skrzyni przyprawia o ciarki na plecach. Po chwili kończą się obroty. Powrotowi do poprzedniego biegu towarzyszy kolejny głośny klang. Chyba lepiej było wyluzować się, góry przecież nie uciekną.