W ponadstuletniej historii w firmie Harley-Davidson skonstruowano zaledwie dziewięć V-twinów, które przez lata modyfikowano na wszelkie możliwe sposoby. Miałem okazję wypróbować, jak działa najnowszy, który właśnie debiutuje w maszynach turystycznych. Tekst Jacek Ociepko, zdjęcia Harley-Davidson
Na początek zagadka: co oznacza osiem w nazwie silnika Milwaukee Eight? Historyczną kolejność? Nie, nie zgadłeś. Ten V-twin jest dziewiątą jednostką napędową w historii marki. Jeśli wziąć pod uwagę, że pierwszy silnik tego typu został zbudowany w 1909 roku, oznacza to, że czas w Harleyu płynie bardzo wolno. Pojemność? Też nie. Ten nowy występuje w dwóch wersjach o pojemności 107 lub 114 cali3 w zależności od modelu motocykla.
Otóż Eight jest pierwszym seryjnym big twinem, w którego głowicach pracują po cztery zawory. I teraz wszystko jest jasne. W nowym V-twinie nie zmienił się ani kąt między cylindrami (45O), ani sposób mocowania obu korbowodów (tak jak przed laty oba są na wspólnym czopie), więc jeśli bałeś się, że nowy Harley straci swój charakterystyczny gang, możesz odetchnąć z ulgą. No dobrze, może normy hałasu skastrowały nieco kultowe brzmienie, które jest teraz nieco cichsze i pozbawione głośnych strzałów w tłumik podczas redukcji. Na pocieszenie: razem z nowym twinem pojawiła się cała masa akcesoryjnych tłumików, które powinny rozwiązać problem.
Nie tylko Tri Glide

Nowy silnik trafi też do trójkołowców. W przyszłym sezonie jedynak Tri Glide dostanie towarzystwo bajeranckiego Freewheelera. Tri Glide będzie miał silnik z głowicami dochładzanymi cieczą, we Freewheelerze będzie to podstawowy Milwaukee Eight. Podróżowanie takimi maszynami to wielkie przeżycie. Nie lubią one ani dużych szybkości, ani ciasnych zakrętów. W winklach pasażer musi trzymać się z całych sił. Zawieszenia... Lepiej, żeby droga była równa jak stół. Z tej dwójki wybrałbym Freewhellera. |
Komentarze