Jeszcze kilkanaście lat temu facet, który chciałby wjechać na zlot Harleyów japońskim cruiserem, usłyszałby na bramie: „A ty gdzie z tym badziewiem?”. Dziś harleyowiec i właściciel „japońca” zgodnie zajadają karkówkę z grilla, popijając browarkiem. Skąd taka zmiana? Większa tolerancja to jedno, ale też maszyny wyglądają zupełnie inaczej niż pierwsze japońskie choppery, takie jak VT 500 C czy LT 440, z ich stopniowanymi kanapami, frędzlami przy wysokich kierownicach i płomieniami naklejanymi na błotnikach. Te maszyny wyglądały obok Harleyów jak Jaś Fasola przy Terminatorze. Dziś niezbyt kumaty sąsiad – widząc cię na Hondzie Shadow 750 czy na Kawasaki VN 900 Classicu – pomyśli, że skoro masz tak wypasionego sprzęta musiałeś trafić szóstkę w totka. Tymczasem oba sprzęty kosztują sporo poniżej 35 tys. zł.
Chrom + czerń
Na obu maszynach świetnie wygląda połączenie czerni i chromu. W pierwszej chwili Honda sprawia wrażenie dużo bardziej filigranowej: węższa kierownica, niżej umieszczone siodło, mniejszy reflektor. Potwierdza to masa: Shadow waży 261 kg, Kawa – 283 kg. Ale to wcale nie musi być dla VN-a zła wiadomość, bo przecież krążownik ma prawo być ciężki i zwinność nie jest tu najistotniejsza.
Przedsmak tego można poczuć już w momencie siadania w siodle. W Kawasaki kanapa jest szersza, kierownica fantastycznie wygięta, a podesty umiejscowione idealnie. Siedząc na tym sprzęcie po prostu czujesz się po królewsku. Siodło Hondy znajduje się 45 mm niżej, na wysokości 660 mm. Dziwnie wyprofilowana kierownica jest nieco węższa. Wizualnie VN wydaje się motocyklem znacznie bardziej dojrzałym.
Skoro już się napatrzyliśmy, czas zająć miejsce za sterami. Honda zaskakuje po pierwszym zakręceniu rozrusznika. Nierozgrzany widlak Kawasaki potrzebuje kilku sekund, zanim ryk silnika zagłuszy terkotanie rozrusznika. I jeden, i drugi sprzęt można na siedząco wypchnąć spomiędzy samochodów na parkingu albo z garażu. Jeśli chodzi o manewrowanie, to tutaj lekka przewaga Kawasaki, bo ma większy skręt kierownicy.
No to jedynka!
Niespodzianka, bo w Kawie wchodzi ona niemal bezgłośnie. Puszczam sprzęgło i jazda. Klamki sprzęgła obu motocykli nie powinny przysparzać kłopotów nowicjuszom ani tym, którym brak pary w łapsku. Gwoli ścisłości – klamka Hondy chodzi odrobinę lżej.
Słońce, sucho, łagodne łuki, nawierzchnia gładka jak pupa niemowlęcia – idealne warunki, by sprawdzić, co potrafi ą oba silniki. Podobnie jak V-ka Hondy, silnik Kawy kokietuje żebrowanymi cylindrami, tyle że żeberka mają jedynie funkcję ozdobną. Obie jednostki napędowe są bowiem chłodzone cieczą, a chłodnice zręcznie kryją się w między rurami ramy.
Krótki skok tłoków VN-a 900 sprawia, że silnik pracuje bardzo miękko. Wibracje są wprawdzie wyczuwalne, ale tylko na tyle, by przypominały, że pod tyłkiem pracuje silnik spalinowy. V2 gada mocno i świeżo. Taki dźwięk wróży długie życie. W przeciwieństwie do wielu innych cruiserów (zwłaszcza amerykańskich), biegi wchodzą bardzo precyzyjnie. Nie ma długich przerw ani koszmarnych stuków. Wyższy bieg można zapiąć niemal natychmiast po ruszeniu, bowiem już przy 2000 obr/min na tylne koło trafi a 70 Nm. Maksymalny moment obrotowy (74 Nm) silnik osiąga na poziomie 3300 obr/min, moc maksymalna (48 KM) jest dostępna przy 5600 obr/min. Kolejne odcinki pokonujemy, kręcąc 3000-3500 obr/min, czyli z prędkością 80-100 km/h na najwyższym biegu. Nawet jeśli czasem przy wyprzedzaniu trzeba dodać gazu, silnik nigdy nie sprawia wrażenia przeciążonego. Jak trzeba, potrafi rozkręcić się do 7000 obr/min i nie ma wówczas obawy, że wyleci w powietrze.
Gang gangowi nierówny
Czas przesiąść się na Shadowa 750. Jego silnik ma o 1/5 mniejszą pojemność niż Kawa i to da się wyczuć. Co zaskakujące, Honda rozwija moc maksymalną przy dokładnie tej samej liczbie obrotów, co Kawa. Różnicę ilustruje doskonale następujący przykład: jedziemy na piątce, 60 km/h. Gdy obaj jeźdźcy jednocześnie dodają gazu, Honda szybko maleje w lusterkach VN-a.
Ale co tam! Jeśli celem jest droga, liczą się tylko przeżycia. Honda ma świetny gang, a urocza melodia snuje się z dwóch tłumików typu Shotgun. Odgłosy Kawasaki są potężniejsze, ale jakby bardziej prostackie. Dalej – lepiej wskakują biegi. Mimo to Kawa w codziennym użytkowaniu bardziej przekonuje. I to nie tylko dzięki swobodniejszej pozycji jeźdźca: podczas gdy na Shadowce przy prędkości 80-100 km/h trudno między czwórką i piątką wybrać optymalne przełożenie, VN cały czas sunie na najwyższym biegu.