Gdybym był nastolatkiem i miał kupować motocykl oczami, nie byłoby problemu. Honda przypominająca Ducati... Czy można chcieć czegoś więcej? Ale wygląd to nie wszystko.
To, że cena czyni cuda, wiadomo nie od dziś. Dlatego sprytni Japończycy zdjęli z półki niemłody już silnik, pamiętający czasy pierwszych Rambo i Terminatora. Wcześniej montowano go w pseudosportowym VT 250 F.
Dzisiaj czasy się zmieniły. Gaźnik zastąpiono wtryskiem paliwa, zrezygnowano z szóstego biegu. Ofi arą nowej ery padła moc L-twina. Zamiast 43 ma on tylko 30 KM, rekompensując spadek osiągów spełnieniem wymogów normy Euro 3. Ta moc wystarcza do rozpędzenia Hondy do maksymalnych 140 km/h i ani kilometra więcej (stary VT był o wiele szybszy i na długich prostych osiągał nawet 180 km/h) lub całkiem dynamicznego latania po mieście.
Prawdę mówiąc, to właśnie tu VTR czuje się najlepiej. Na dłuższych dystansach niezbyt wygodna kanapa szybko da o sobie znać, podobnie jak wysoko umieszczone podnóżki. Podczas odwożenia motocykla do Warszawy i jazdy na maksa okazało się, że zużycie paliwa podskoczyło do 5,4 l/100 km. Na szczęście wystarczy nieco odpuścić, żeby spadło do poziomu 4 l.
Radość gwarantowana
Wąziuteńka i lekko odgięta ku dołowi kierownica, niewielka masa (161 kg) i niski środek ciężkości ułatwiają przepychanie się w korkach między samochodami. Gdy doda się do tego delikatnie pracujące sprzęgło i biegi wskakujące z charakterystyczną dla Hondy precyzją... Radość z jazdy gwarantowana.
Mocną stroną VTR-a jest neutralne prowadzenie, w czym spora zasługa sztywnej i ładnej kratownicowej ramy.
Cięcia kosztów są widoczne przede wszystkich w detalach. Klamka hamulca nie ma nawet najmniejszej regulacji, co jest tym bardziej irytujące, że po kilku mocniejszych hamowaniach zaczyna się ona opierać o kostki palców. Podnóżki, dźwignie hamulca i zmiany biegów, tylny stalowy wahacz – wszystko to sprawia wrażenie wprawdzie tanich, na szczęście nie tandetnych.
Sprzedawcy, łączcie się!
Na deser to, co dla wielu jest najważniejsze: cena. Mimo redukcji i oszczędności, mimo przeszczepu niemłodego silnika, za VTR-a trzeba zapłacić 19 900 zł. Jak na „250”, jest to nadal góra szmalu, trudna do przeskoczenia dla wielu nastolatków. Co więcej, motocykle większe i o wiele mocniejsze nie są wcale dużo droższe. Na przykład goły CBF 600 kosztuje o 5000 zł więcej, a targować przecież się trzeba.