Towarzystwo dla Scouta
Od niedawna Scout nie jest już jedyną maszyną w ofercie Indiana o takiej charakterystyce. Mając do dyspozycji udanego dwucylindrowca i aluminiowo-stalową ramę, kolesie z Iowa skonstruowali nowy model – Indiana Scouta Bobbera. W myśl przepisu na tego typu maszynę, Bobber zjeżdża z linii produkcyjnej w mocno zredukowanej formie. W praktyce oznacza to, że przednie koło z gumą w rozmiarze 130/90 16 zakrywa jedynie niewielki, wręcz szczątkowy błotniczek, a błotnik nad tylną oponą 150/80 16 jest tak krótki, że trzeba było zastosować specjalną ramkę z aluminium, żeby było do czego przykręcić rejestrację.
Z barokowych kształtów Scouta sporo ubyło. Ponadto sety podnóżków tak przesunięto, że stopy bikera powędrowały o 38 mm do tyłu i nieco na zewnątrz. Co jeszcze? Wygięta w łuk cruiserowa kierownica to już historia. W Bobberze szeroka, lekko wygięta kiera typu dragbar wymusza aktywniejszą pozycję.
Jeśli chodzi o malowania, to Amerykanie nie wykazali się nadmierną finezją. Owszem, dali do wyboru pięć wersji kolorystycznych, tyle że silnik, rama, wydechy, lusterka i reszta osprzętu hołdują czerni. Ostatnią różnicą w porównaniu do Scouta są amortyzatory o mniejszym skoku – z dawnych 76 zostało 50 mm. Co na to mój kręgosłup?
Miałem okazję to sprawdzić na krętych drogach wokół francuskiego Cannes. Siadam na wygodnej jednoosobowej kanapie, umieszczonej 650 mm nad asfaltem. Dwucylindrowy widlak o cylindrach rozchylonych pod kątem 60° budzi się do życia natychmiast po wciśnięciu przycisku rozrusznika. Na postoju brzmi mocno, ale nie za głośno, obroty błyskawicznie się wyrównują, a z kominów dobiega równomierne bulgotanie.
Chłodzony cieczą dwucylindrowiec łagodnie reaguje na gaz, a ja cieszę się tym, jadąc majestatycznie przez miasto, a w kokpicie widzę 1650 obr/min na szóstym biegu. Niestety, przy takich obrotach nie ma sensu, abym zbyt gwałtownie dodawał gazu, bo aż do 2000 obr/min silnik reaguje ociężale. Powyżej tej granicy problem znika: widlak – zamiast poszarpywać przy zmianach obciążenia – zachęca do zabawy. Wygląda to tak, że do 4000 obr/min zachowuje się jak piec typowego cruisera, który każdemu wyzwaniu stawia czoło szybko i bez napinki.
Nie da się jednak ukryć, że ta jednostka napędowa ma drugą twarz. Od wspomnianych 4000 obr/min dr Jekyll zamienia się w Mr. Hyde’a. Przynajmniej jeśli zastosujesz kryteria właściwe dla cruiserów. Gdy inne dwucylindrowe widlaki zaczynają łapać zadyszkę, piecyk napędzający Bobbera łapie drugi oddech. Wraz ze wzrostem obrotów rośnie jego temperament. Lotem błyskawicy przelatuje nad szczytem momentu obrotowego i pędzi w kierunku maksimum mocy – 95 rasowych mechanicznych koni osiąganych przy 8000 obr/min.