Jeśli choć raz posadzisz tyłek na kanapie „690”, już po tobie, wpadłeś w szpony nałogu – fani Duke’ów wiedzą, co mam na myśli. Takiego gościa można oderwać od bike’a tylko siłą. Dla małolatów pomarańczowi przygotowali nową używkę – 125 Duke’a.
Na początek mam dwie wiadomości: dobrą i złą. Zacznę od drugiej: od „125” nie ma co oczekiwać porażającej mocy. Przepisy jasno określają tę sprawę. Kategoria A1 prawa jazdy pozwala śmigać bike’em o mocy do 15 KM i pojemności do 125 cm3. Tego nie da się przeskoczyć. Dobra wiadomość jest taka, że 125 Duke, wypełniony wachą po korek, waży zaledwie 125 kg. Połączenie niskiej masy ze sporą poręcznością, którą KTM zawdzięcza perfekcyjnemu wyważeniu i dobremu rozkładowi mas,…
…gwarantuje ciągły haj.
Przerzucenie nogi nad kanapą i ruszenie spod hotelu nie zwróciło niczyjej uwagi. Dłonie same chwyciły szeroką, wygodnie ukształtowaną kierownicę. Tyłek bez problemu znalazł swoje miejsce na dzielonej kanapie, a stopy na wysokich podnóżkach. Kolana wpasowały się pod boki szerokiego, 11-litrowego zbiornika. Mimo 182 cm wzrostu nie miałem z tym żadnych kłopotów. Wszystko było tam, gdzie powinno.
Starter zbudził do życia kilka kontrolek i rozbudowany wyświetlacz: dwa liczniki przebiegu, wskaźnik zapiętego biegu, obrotomierz, zegarek, termometr, wskaźniki średniego zużycia i poziomu paliwa. Gdy zabiło małe serducho, po pierwszych kilku ruchach prawym nadgarstkiem wiem, że 15-konnemu czterosuwowi daleko do szalonego dwusuwa. Jak dynamicznie ruszyć spod świateł? Trzeba ostro odkręcić gaz, trochę popracować delikatnie działającym sprzęgłem i po sprawie. Z pomocą przyjdzie sześciobiegowa skrzynia, której tak dobrano przełożenia, aby dla każdej sytuacji można było znaleźć odpowiednie. Gdy – jadąc wolno, w okolicach 2000 obr/ min – zechcesz mocniej przyspieszyć, silniczek wkręci się na obroty miękko, ale zdecydowanie. W takich chwilach może pomóc tylko szybka redukcja. Od 6000 obr/min zaczyna się prawdziwa jazda. Przy 10 500 obr/min jako pierwszy wkracza do akcji regulowany shiftlight, a przy 11 000 obr/ min zabawę kończy ogranicznik.
Na długiej, bardzo długiej prostej prędkościomierz małego Duke’a pokazał 112 km/h, choć w rzeczywistości jechałem 105 km/h. Tyle akurat, ile wynosi tolerancja ograniczenia do 100 km/h. Fabrycznie Duke może być skastrowany do 80 km/h. Z drugiej strony pokażcie mi nastolatka ważącego – jak ja – prawie 90 kg, no, chyba że pojedziemy do USA.
Kim jest Rok? |
Bikerem tym był młody Słoweniec – Rok Bagoros. Swoją zabawę ze stuntem rozpoczął, dosiadając skutera, który dostał na 15. urodziny. Potem były już tylko ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Guru wszystkich gór był dla niego Chris Pfeiffer. Wrzucanie do netu filmów z pokazów opłaciło się. W ubiegłym roku Rok został zaproszony na najważniejsze imprezy stunterskie. Można go było zobaczyć we Francji, Niemczech, Włoszech, Macedonii, Kosowie, na Węgrzech i w Słowenii. Wtedy też Rok wygrał swój pierwszy międzynarodowy pokaz – w Bordeaux. Podczas pokazu w Niemczech zauważyli go łowcy głów pracujący dla KTM-a. Kilka tygodni później podpisał swój pierwszy duży kontrakt i został profesjonalnym stunterem pracującym dla pomarańczowych. |
Winklowy odlot
Ale w tym bike’u liczy się nie tylko prędkość maksymalna. Swoje prawdziwe oblicze 125 Duke pokazuje na krętej drodze. Tutaj każdy, kto ma we krwi przynajmniej kropelkę benzyny, dozna winklowego od lotu. Wjazd w zakręt, złożenie – wszystko dzieje się jakby samo z siebie, niemal bez użycia siły, a mimo to precyzja na długich winklach wcale nie ucierpiała. Twarda redukcja biegu, ostre przyhamowanie, złożenie w kolejny zakręt, natychmiastowa zmiana złożenia na prawo, wyjazd z winkla łukiem wzdłuż jeziora. Ogranicznik często daje znać o sobie. W porzo, wrzucam wyższy bieg i szybko wchodzę w kolejny zakręt. To świetna zabawa, mimo że cały czas brakuje mi kopa, dzięki któremu zapamiętałem „690”.
Przed zakrętem hamowanie . Czterotłoczkowy hamulec Bybre, indyjskiej spółki działającej pod egidą Brembo, dobrze wykonuje swoją robotę – nie wgryza się w tarczę zbyt drastycznie, ale nie jest za słaby. Siłę można dobrze dozować, choć klamka nie ma żadnej regulacji.
Dla skłonnych lekceważyć indyjską technologię mam też inne złe (dla nich) informacje. Opony o tajemniczej nazwie MRF również są produkowane w kraju Bollywoodu. Po krótkiej rozgrzew- ce osiągają zaskakująco dobrą przyczepność, rozwiewając początkowe wątpliwości.