Pierwszy rzut oka w papiery i lekki szok: 42 Nm od samego początku. Zapowiada się ciekawie. Elektryczny orgazm? Kop chcący wyrwać ręce z ramion? Nic z tych rzeczy! Elektryczne enduro jest jak owca w wilczej skórze. Reakcja na gaz poziomem brutalności dorównuje najdrastyczniejszym scenom z „M jak miłość”…
Eko-lans na trzy mapy
Ale od początku. Procedura startowa jest zabawna – przekręcasz kluczyk, włączasz „zapłon” i naciskasz na guzik rozrusznika. To niewiele zmienia oprócz tego, że ożywa panel umieszczony między główką ramy a kanapą. Masz do wyboru trzy tryby latania: 1) eko oszczędzający baterię, 2) normalny i 3) pełna moc. Według zapewnień KTM-a bateria wystarczy na około godzinę „upalania”. W niezbyt trudnym terenie, przy pięciu stopniach na plusie i raczej amatorskim stylu jazdy, to się mniej więcej zgadza.
![]() |
Skończył się prąd? Wymiana baterii to pryszcz (4 śruby), ale musisz mieć zapasową sztukę. |
Obok oraz poniżej cyferek na wyświetlaczu umieszczono kontrolki poziomu naładowania akumulatora. Gdy świecą na zielono jest OK, na żółto – jesteś na rezerwie, czerwone to coś jak tryb awaryjny, na którym możesz dosłownie dotoczyć się do busa czy garażu (byle nie za daleko). Niestety, „tankowanie” jest dużo bardziej czasochłonne niż w zwykłym Freeridzie. Naładowanie akumulatora na maksa oznacza, że musisz go podpiąć na 80 minut (50 minut trwa naładowanie do 80%). Rozsądnym wyjściem wydaje się więc zapasowa bateria, ale tylko do momentu, gdy spojrzysz na jej cenę – 14 000 zł to lekkie przegięcie.
![]() |
![]() |
Żarty się kończą: włącznik zapłonu i przycisk rozrusznika zostały ze zwykłego Freeride’a. | O co tu chodzi? 1) tryb eko, 2) standard, 3) pełen ogień. Gdy kontrolka aku zacznie mrugać na żółto, to znak, że czas wracać do bazy. |
Tylko szum wiatru
W czasie jazdy błyskawicznie darujesz sobie dwa pierwsze tryby. W trzecim silnik i tak reaguje łagodnie i z lekkim opóźnieniem. W połączeniu z bezstopniową przekładnią płynnie i łagodnie rozpędza ważącą 110 kg maszynę do jakichś 90 km/h. Maksymalną moc 22 KM osiąga przy 5500 obr/min, więc musisz go kręcić. Krótką chwilę zajmie ci przyzwyczajenie się do skuterowego rozwiązania: lewa klamka to nie jest sprzęgło – obsługujesz nią tylny hebel. I zapomnij o hamowaniu silnikiem.
Najtrudniejsze, do czego trzeba się przyzwyczaić, jest to, że po odkręcaniu gazu słyszysz tylko szum wiatru. Z jednej strony to otwiera nowe możliwości – lokalesi dopóki cię nie zobaczą, to cię nie usłyszą, a zawody będzie można rozgrywać np. w centrum miasta, ale z drugiej czujesz, że coś tu nie gra.