Ponieważ mieliśmy już okazję do wypróbowania nowego dwucylindrowca KTM (patrz: Motocykl 3/2003), trudno było oczekiwać niespodzianek. A tymczasem Austriacy mocno nas zaskoczyli. Różnica skoku zawieszenia wynosząca 35 mm i wysokość siedzenia różniąca się o 35 mm, odpowiednio dla srebrnego Adventure i pomarańczowego Adventure S, okazały się tak istotne, że w efekcie są to dwa zupełnie odmienne motocykle. Silnik został w ciągu ostatnich miesięcy jeszcze lepiej zestrojony i w porównaniu z jednocylindrowcami KTM może być wzorem kultury pracy. V2 o kącie rozwarcia cylindrów 75º jest o ponad 15 kg lżejszy od porównywalnych dwucylindrowców o pojemności 1000 cm3. Odgłos pracy mieszczący się gdzieś między Aprilią a Ducati, z nieporównywalnym, metalicznym uderzeniem hard enduro KTM, wzbogaca temperament tego motocykla. Przy 2000 obr./min na pierwszych dwóch biegach jest on jeszcze gotów do przyspieszania. Począwszy od trzeciego na taką propozycję reaguje mocnym szarpaniem łańcucha. Sprzęgło wymaga umiarkowanej siły ręki i daje się doskonale dozować. Także skrzynia biegów o krótkich skokach dźwigni pewnie i precyzyjnie zmienia przełożenia. Dozowanie hamulców nie sprawia trudności nawet początkującym, a tylne koło zostaje zablokowane dopiero przy mocnym nadepnięciu na pedał.
Srebrny Adventure jest uważany przez KTM raczej za motocykl szosowy i zalicza się do najlepszych enduro na asfalt. Jest poręczny, a mimo to stabilny aż do prędkości maksymalnej. Można bezproblemowo i precyzyjnie pokonywać zakręty wszelkiego rodzaju. Twardo zestrojone elementy zawieszenia zapewniają doskonałe prowadzenie i informują dokładnie, co znajduje się pod oponami. Przy wypadach w teren siodło zachodzące wysoko na zwieszające się w dół połówki zbiornika paliwa zapewnia wystarczającą swobodę ruchu. Adventure bardzo neutralnie pokonuje przeszkody terenowe. Niegroźne są dla niego poprzeczne i wzdłużne koleiny, a koła o wymiarach 18 i 21 cali, wyposażone w opony o bardziej terenowym bieżniku, poradziłyby sobie łatwo w zdecydowanie trudniejszym terenie.
Co do wersji S, to jej elementy zawieszenia reagują na nierówności nawierzchni miękko, ale jest to okupione dużą wysokością motocykla. Ludzie o wzroście poniżej 1,80 m, którzy na Adventure jeszcze pewnie sięgali nogami do ziemi, na „S” wierzgają nimi bezradnie w powietrzu. Nie do wiary, jakie znaczenie ma o 35 mm wyżej umieszczone siodło. Przy hamowaniu „S” nurkuje niżej, w zakręty wchodzi bardziej miękko i kołysze się nieco za mocno przy wychodzeniu z nich. Jeżeli zatem ktoś nie jest wysokiego wzrostu i niekoniecznie chce jeździć w ciężkim terenie, powinien się raczej decydować na Adventure z mniejszymi skokami zawieszenia. Droga obrana przez KTM prowadząca w końcu do asfaltu sprawi mu z pewnością dużo przyjemności.