Kawasaki Ninja 1000 SX - zachowanie w czasie jazdy
Poprawione i lepiej zestrojone zawieszenia dawały dużo pewności siebie, choć przy mojej wadze około 100 kg usztywniłbym zestrojenie sprężyny z przodu, podkręcił tłumienie dobicia i napięcie wstępne sprężyny z tyłu. To ostatnie można zrobić pokrętłem nawet podczas jazdy, co niezwłocznie uczyniłem.
Nawet podczas szybkiej jazdy Kawasaki Ninja 1000 SX zachowuje dobrą stabilność i jest poręczna, choć jeśli chodzi o szybkość przekładania z jednego na drugie „ucho”, czuć odrobinę dużą masę (235 kg). Chętnie składa się w zakręty, ale jest w tym raczej dostojna niż gwałtowna i szybka.
Genialnie przy tym spisują się nowe opony Bridgestone S22 naciągnięte na koła. Ogromne zasoby przyczepności, świetny feedback oraz dobre tłumienie własne oferowane przez te gumy to bajka!
À propos tłumienia – nowe zestrojenie zawieszeń Showa daje naprawdę sporo komfortu, więc nawet większe nierówności, dziury czy kanały przyjmuje ze stoickim spokojem i żadnej z tych niespodzianek nie poczujesz drastycznie ani na rękach, ani na tyłku. To też spora zasługa szerszego i grubszego siedzenia (pasażera również), które trochę gorzej sprawdza się podczas sportowej jazdy.
Podczas takiej zabawy pokładane w nich nadzieje spełniają też hamulce. Czterotłoczkowe radialne zaciski wgryzają się w tarcze skutecznie i mocno, choć ich wyczucie jest odrobinę rozmyte. Punkt zadziałania mógłby być wyraźniejszy, tym bardziej że pompa też jest radialna. Kiedy już złapią, dozowalność jest na właściwym poziomie.
Ważnym dodatkiem jest wspomniany quickshifter – daje dużo frajdy nie tylko podczas sportowej jazdy. Choć klamka sprzęgła sterowana linką działa lekko dzięki zastosowaniu tylko trzech sprężyn dociskowych (pozwolił na to system anti-slip), po ruszeniu właściwie nie musisz z niej korzystać. W górę KQS zmienia płynnie bez wyraźnych zacięć, przy redukcjach jednak zdarza mu się przyciąć. Aby tego uniknąć, trzeba pamiętać o dobrej synchronizacji podczas zamykania gazu i redukcji.
Fot. Graeme Brown/Kawasaki Bez kufrów to motocykl niemal sportowy: dobre osiągi, świetne prowadzenie. Gdyby tylko nie ta masa... |
Fot. Graeme Brown/Kawasaki Jeden ładny tłumik zastąpił dwa z poprzedniego modelu. To oszczędność masy, a do tego fajnie, basowo gra. |
Fot. Graeme Brown/Kawasaki Nowe siedzenia mają grubsze i bardziej komfortowe obicie. Tył jest do tego bardziej obszerny, więc twoja dziewczyna to doceni. |
Kawasaki Ninja 1000 SX - spalanie
Kolejne 150 kilometrów pozwoliło sprawdzić walory turystyczne bike’a. Wspomniana pozycja za sterami jest wygodna i umiarkowanie wyprostowana, a nogi komfortowo ugięte w kolanach. Nie ma tu zgniłych kompromisów. No, może jedynie taki, że szyba nawet przy największym odchyleniu tak sobie chroni przed naporem powietrza na kask i ramiona, ale muszę wziąć poprawkę na to, że mam 193 cm wzrostu.
Obsługa tempomatu nie przypadła mi do gustu: jest ograniczony do 150 km/h, a regulacja prędkości jest płynna, a nie krokowa (wymaga przytrzymywania przycisków, by regulować prędkość). Przy bardziej turystycznym tempie spalanie spadło do 6,1 litra na 100 km, gdy przy szybkiej jeździe przekraczało 7 litrów. To nieźle.
Kawasaki Ninja 1000 SX - podsumowanie
Próba jednoznacznego określenia, czy Ninja 1000 SX jest maszyną w „X” procentach sportową, a w „Y” turystyczną, nie ma sensu. To prawdziwy sportowy turystyk – świetnie wygląda i jest szybki, kiedy trzeba. A kiedy wymagasz od niego, by przejechał z tobą, pasażerką i pełnymi kuframi na grzbiecie kilkaset kilometrów w równym tempie, na pewno się nie zawiedziesz.
Przede wszystkim Kawasaki Ninja 1000 SX daje hektolitry frajdy i adrenaliny, a przy tym niejednemu mógłby przetrzepać skórę na winklach. Teraz mógłby tylko popracować nad rzeźbą, by zgubić tu i ówdzie kilka kilogramów.
Komentarze