Jaki jest sens istnienia takich sprzętów? – zapyta wielu. Po pierwsze, każdy z nas miał kiedyś 14 lat, po drugie, 16 groszy za kilometr to w dobie drogiego paliwa całkiem poważny argument.
Serduszkiem Agility City jest jednocylindrowy czterosuw. Nie znajdziesz tu żadnych fajerwerków. W głowicy pracują dwa zawory, za chłodzenie odpowiada powietrze, a za przygotowanie mieszanki klasyczny gaźnik (szacun za łatwy dostęp do niego – na dnie schowka pod kanapą przewidziano specjalną klapkę). Odpalanie o poranku nie będzie problemem, jeśli dasz silnikowi trochę czasu na rozgrzanie. W przeciwnym razie po dodaniu gazu zgaśnie. Nie ma się co czepiać kultury pracy silnika – jest na poziomie.
W nasze ręce wpadła wersja oddławiona, a to oznacza, że wskazówka prędkościomierza wprawdzie po dłuższej chwili, ale potrafi minąć licznikowe 60 km/h. Silnik rozwija 3,6 KM i 3,5 Nm – te wartości nie porażają, ale jeśli zajrzysz na portal korkowo.pl, zobaczysz, że średnia prędkość w większych polskich miastach waha się między niespełna 30 a ciut ponad 40 km/h. Teoretycznie nawet zdławiona wersja Kymco będzie w godzinach szczytu szybsza od samochodu. Niemniej przydałoby się lepsze przyspieszenie w czasie startu spod świateł (czyli w zakresie 0-20 km/h). Trzeba przyznać, że Agility City nie miał łatwo, bo ważę prawie 100 kg.
Przy jeździe niemal non stop z na maksa otwartym gazem skuter zadowolił się 2,8 litra wachy na 100 km, a to oznacza, że po pokonaniu tego dystansu portfel schudł o 15,70 zł. To całkiem przyzwoity wynik. Do zbiornika (wlew pod kanapą) zmieści się 6 litrów. Okazało się, że gdy wskazówka leży na „E”, w zbiorniku jest jeszcze ok. litra benzyny. Oprócz tej wpadki wskaźnik potrzebuje sporo czasu – po odpaleniu wskazówka podnosi się w ślamazarnym tempie i dopiero po kilku minutach jej wskazanie jest prawidłowe.
Mały, ale byk
Kymco Agility City jest dość duży – w tej samej ramie montuje się również silniki o pojemności 125 i 150 cm3. Nawet bardziej wyrośnięci nie powinni narzekać na brak miejsca. Mam 190 cm wzrostu i nie miałem problemu ze zmieszczeniem kolan. Gorzej sprawa wygląda z kanapą – jest strasznie miękka, a przy tym dość nieszczęśliwie wyprofilowana (zjeżdżasz w dół) i nieco za krótka. Przydałaby się lepsza ochrona nóg przed deszczem i wiatrem – szyba również jest symboliczna. Ale trzeba jej przyznać, że wygląda bajerancko.
Ostre kształty owiewek oraz zestawienie błyszczącej i matowej czerni robią robotę. Całość uzupełniają całkiem nieźle wyglądające 16-calowe felgi (oczywiście czarne). Cieszy, że plastiki spasowano z naprawdę dużą starannością. W czasie jazdy po dziurach nie słychać żadnych wkurzająco-niepokojących odgłosów. Tłukąca się klapa od kuferka Shad to grzech do wybaczenia.