W tym projekcie nie odważono się zastosować półśrodków. No bo niby po co, skoro zdecydowano się pójść po bandzie? Dzięki silnikowi o pojemności 1078 cm3, Brutale bez najmniejszych wątpliwości zasługuje na swoją nazwę. Fakt, że największy silnik spod znaku MV Agusta został skastrowany do „zaledwie” 151 KM, jest tylko pozorną sprzecznością. Ale o tym później.
Ramę tego bike’a dobrze znamy, bo montowano w niej już czterocylindrowe „910” i „750”. Dzięki specjalnym mimośrodowym mocowaniom, bez problemów zmieściła się w niej również wyższa jednostka. Została ona wyjęta żywcem z supersporta F4 1078 i dzięki zastosowaniu głowic z F4 1000 R z mniejszymi zaworami i nowymi wałkami, brutalną moc poważnie zdławiono.
Pozycja, jak na Brutale przystało, jest zwarta, bardzo zwarta. Każdy dosiadający tego bike’a musi mocno podkurczyć nogi, by uporać się z piekielnie wysokimi podnóżkami, posadzić tyłek na spartańskiej kanapie, pozostawiającej niewielką swobodę ruchu. Krótki rozstaw osi, zwarta konstrukcja i znaczna wysokość kanapy sprawiają, że podczas pierwszych kilometrów czuję się jak baron Münchhausen, który – jak wiadomo – podróżował na armatniej kuli.
Wciskam guzik rozrusznika. Dźwięk czterocylindrowca odrobinę przypomina legendarne MV-ki z lat siedemdziesiątych, w których niezliczone kaskady zębatek głośno napędzały wałki rozrządu. Jednak te oldtimery nawet nie śniły o tak zwierzęcej dynamice, jaką ma nowe Brutale. To, w jaki sposób silnik zachowuje się po odkręceniu gazu, można porównać do jazdy najbardziej karkołomnym rollercoasterem. Brutale przyspiesza niczym pocisk, nie zważając, który bieg ma w danej chwili zapięty. Poniżej 2500 obr/min moment z 80 Nm skacze do 100, pozostając na tym poziomie do około 5000 obr/min. Potem znów rusza w górę aż do 121 Nm.
Ta charakterystyka oznacza trudną do opisania dynamikę Brutale. Czas, jakiego potrzebuje, by przyspieszyć od 60 do 140 km/h, jest nie do pobicia. Elastycznością bije Yamahę R1. Nie podskoczą jej też ani Hayabusa, ani Rocket III. Bike ma taką charakterystykę, że podczas lansu w mieście nie ma potrzeby przekraczania 6000 obr/min. Wheelie na drugim biegu? Bułka z masłem! Na 6000 obr/min wystarczy mocniej otworzyć przepustnice, aby Brutale stanęło na gumie.
Moc maksymalna jest w tym przypadku czymś drugorzędnym, bo prawdziwym czadem jest elastyczność. Nawet szóstka z 1800 obr/min na obrotomierzu nie jest dla Brutale czymś trudnym.
Nie do pobicia jest również stylistyka. Czyli co? Mamy motocykl idealny? Prawie idealny. Za to „prawie” winy nie ponoszą wibracje ani to, że gaz, sprzęgło, a zwłaszcza skrzynia biegów mogłyby lżej pracować. Zabawę psuje brutalne zachowanie. Żeby wszystko było jasne: wprawdzie charakterystyka nowego silnika jest o niebo lepsza niż w „910” czy „750”, ale jego zachowanie nie jest tym, co odważylibyśmy się polecić żółtodziobom. Dla doświadczonych bikerów to nic wielkiego.
Po nagłym zamknięciu przepustnic rzędowy czterocylindrowiec nie schodzi precyzyjnie z obrotów. Wygląda na to, że prosty system – z jedną przepustnicą i pojedynczym wtryskiwaczem w układzie dolotowym – błyskawicznie osiąga kres możliwości. Jedno jest pewne – w gąszczu miejskich ulic trzeba niezwykle delikatnie obchodzić się z gazem. Natomiast za miastem spuszczony ze smyczy brytan pokazuj potężne kły i pręży stalowe mięśnie.