Wreszcie promienie słońca przegoniły ponurą szarość zimy i ofi arowały kilka ciepłych dni, więc jak łysy do grzebienia dorwałem się do odświeżonej MV Agusty F4. Wersja podstawowa, która jest furtką do świata F-czwórek. Bardziej wypasione modele to F4 R i F4 RR. W podstawowej F-czwórce nie znajdziesz ani felg z kutego aluminium, ani elektronicznie regulowanych zawieszeń Öhlinsa, ani 201 KM (to tylko w RR) pod tyłkiem.
Podstawowa F-czwórka ma teraz krótkoskokowy silnik Corsa-Corte z kolektorami ssącymi o zmiennej długości. A to oznacza spory zastrzyk mocy – 195 KM powinno wystarczyć. Tę moc pomaga ujarzmić kilka elektronicznych gadżetów: ośmiostopniowa kontrola trakcji z czujnikiem głębokości pochylenia, quickshifter, kilka map zapłonu (tryby Sport, Normal i Rain – obniżający moc do 150 KM) oraz ride-by-wire. Do tego sam możesz skomponować kolejną mapę, ustalając siłę hamowania silnikiem, jego reakcje, czułość rączki gazu i dla każdego biegu ustawiając maksimum prędkości obrotowej. Brak jedynie ABS-u, ale Włosi obiecują, że już niedługo się pojawi.
Dźwięk F4 jest po prostu boski – wrażenie robi już na wolnych obrotach. Jednak MV Agusta pozostała wierna sobie nie tylko pod względem gangu. Podnóżki umieszczono wysoko, a kierę nisko – stara szkoła sportowej ergonomii. Jak do tej pory wszystko po staremu, łącznie z lusterkami służącymi głównie ozdobie oraz promieniem skrętu, którego nie powstydziłby się tir z naczepą.
Tu chodzi o sport
Świeci słońce, a przede mną pusta droga i winkle. Ekstra! Jedna z ważniejszych nowości pozostaje na razie nieco w tle: system ride-by-wire. Na niskich i średnich obrotach przekazuje on komendy płynące z rączki gazu, nie zwracając na siebie uwagi. Poniżej 4000 obr/min czterocylindrowiec się oszczędza, miękko reaguje na gaz, dzięki czemu cieszą nawet bardzo ciasne winkle. Po przekroczeniu 4000 obr/min w maszynę wstępuje trochę więcej życia, ale prawdziwy huragan rozpętuje się, gdy belka obrotomierza przekroczy 8000 obr/min. Wtedy obrotomierz błyskawicznie mija 10 000 obr/ /min i mknie dalej, tym szybciej że wydłużają się kolektory ssące. Towarzyszy temu podnoszący włosy (nie tylko te na głowie) ryk. Nie mam cienia wątpliwości – w F-czwórce chodzi przede wszystkim o sport.
Jeśli na 1. biegu podczas przyspieszania za bardzo sypniesz z garści, przednie koło momentalnie pójdzie w górę. Ten silnik żyje na wysokich obrotach i wtedy wręcz miażdży mocą. Przy takim traktowaniu na gaz reaguje znacznie twardziej i bardziej bezpośrednio. W trybie Sport – co nie dziwi – wystarczy nawet nieznaczny ruch manetką. Na zwykłą drogę bardziej polecam tryb Normal, tym bardziej że ride-by-wire jest tu lepiej zestrojony niż w trzycylindrowcach MV Agusty.
Na wysokich obrotach quickshifter sprawnie przełącza biegi w górę. Zamarzyło mi się, aby umożliwiał też ich zrzucanie bez użycia sprzęgła. Niestety, ta funkcja nie jest jeszcze na tyle rozwinięta, by zastosować ją w produkcji seryjnej. Za jakiś czas maszyny mają być w nią bezpłatnie doposażane przez update oprogramowania. Na średnich obrotach i przy mniejszym obciążeniu biegi przełączają się dość twardo. Wtedy odruchowo zaczniesz używać sprzęgła.