Honda Hornet 900 to bardzo konkretny motocykl, więc jeśli w dobie kryzysu stać cię na taki zakup – nie ma co zwlekać. Od chwili jego premiery w 2002 roku wprowadzono niewiele zmian. Jedyny – niewielki, bo nie bardzo było co zmieniać – retusz zrobiono w 2004 roku.
Duży Szerszeń nie miał chorób wieku niemowlęcego. Od razu był dopracowanym motocyklem, dlatego nie spalaj się nad rocznikami, a raczej skup się na znalezieniu egzemplarza w jak najlepszym stanie technicznym i z jak najmniejszym przebiegiem. Najlepszy będzie motocykl, który został sprzedany jako nowy u polskiego dealera Hondy. Wtedy da się prześledzić jego koleje losu. Niestety, natrafienie na taką maszynę jest niezmiernie trudne. Motopol, czyli pierwszy importer Hondy w Polsce, znalazł nabywców na mniej więcej 20 sztuk CB 900 F, Honda Motor Poland sprzedała kolejne 10 sztuk. Choć duży Hornet był dostępny jeszcze w sezonie 2006, nowy importer oferował już tylko egzemplarze z 2005 roku. Ostatnie z nich zostały sprzedane około 2008 roku.
Wyszukanie maszyny w dobrym stanie z ustaloną przeszłością to rzecz warta grzechu. Jeżeli natomiast zdecydujesz się na Horneta pochodzącego z prywatnego importu, do oględzin warto zaprosić mechanika z autoryzowanego serwisu Hondy. Albo nakłonić sprzedającego do wspólnej wizyty w serwisie, gdzie sprawdzą taki motocykl. Dlaczego warto to zrobić? Otóż w wielu krajach Europy są warsztaty odbudowujące maszyny nawet po potężnych kraszach. Robią to tak fachowo na odświeżonych częściach używanych, że oko motocyklisty bez doświadczenia warsztatowego niczego się nie dopatrzy. {Zresztą dotyczy to nie tylko Horneta, ale wszystkich motocykli używanych). Lampka ostrzegawcza powinna zapalić się, gdy jest oferowany egzemplarz wyglądający na nówkę po podejrzanie niskiej cenie. Inaczej rzecz się ma, gdy sprzedający dysponuje oryginalną książką serwisową ze wstemplowanymi przeglądami okresowymi.
opinie redakcji | |
Maciek Grabowski | Jarek Modrzejewski |
Sentyment do turystycznych enduro sprawia, że z tej trójki wybrałbym BMW. Maszyna jest wygodna, najbardziej uniwersalna, przyjazna dla bikera i debiloodporna. Aby cieszyć się nią przez długie lata, trzeba trafić na zadbany egzemplarz. Dlatego warto odżałować kilka złotych i na oględziny zabrać zaufanego mechanika | Jeśli masz chytry plan, że kupisz jak najtaniej i potem dołożysz, to lepiej się zastanów. Zaraz się okaże, że okazyjna cena oraz niewinnie wyglądający szlif to wydatek kilku tysi. A ostatecznie uzyskasz gorszy efekt niż jeślibyś wyłożył tę kasę na starcie i np. kupił dobrze utrzymanego sprzęta za 15, a nie zmęczonego życiem za 11 tys. zł. |
Hornet 900 ma silnik od CBR-a 900 RR FireBlade’a z 1999 r., oczywiście ze zmianami zmniejszającymi osiągi. Jest on po prostu wieczny. Motocykl może więc posłużyć wiele lat. Chyba że się znudzi. Oprócz wszystkiego, warto ocenić stan opon, zestawu napędowego i tarcz hamulcowych, które mogą być zjechane za sprawą stosowania niewłaściwych klocków. 15 000 złotych to cała fura kasy i gdyby później trzeba było dołożyć do motocykla jeszcze parę tysiączków, rzecz przestałaby być opłacalna.
BMW R 1150 GS
ukazał się najpierw w 1993 roku jako R 1100 GS i był pierwszym endurakiem z czterozaworowym bokserem. Premiera „1150” miała miejsce sześć lat później. Obie wersje są wyjątkowo trwałe, więc przebiegi rzędu 100 000 km nie należą do rzadkości. Dlatego te maszyny powoli tracą na wartości i egzemplarz oferowany zbyt tanio od razu powinien wzbudzać nieufność.
GS ma pewne mankamenty, ale dręczą one również posiadaczy innych beemek. Czterosuwowy bokser potrafi pożłopać oleju, ale nie świadczy to o jego uszkodzeniu lub zużyciu. Podczas zakupu warto bardzo dokładnie przyjrzeć się pracy skrzyni biegów i układu przeniesienia napędu. Chociaż z drugiej strony głośne stuki w tych zespołach wcale nie muszą oznaczać ich uszkodzenia. Najlepiej, gdyby silnik i napęd osłuchał fachowiec od beemek.