Ta maszyna jest pełna smakowitych detali. Widać je dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu się.
Bezdotykowa stacyjka pozwala zapomnieć o kluczu, który mam schowany gdzieś głęboko w kieszeni kurtki. Naciskam guzik rozrusznika i ogromny bokser budzi się do życia. Ten silnik ma 1802 cm3 pojemności, którą podzielono na dwa cylindry. Tłoki mają wielkość ogromnych popielniczek (średnica 107,1 mm), a wał korbowy jest tak wielki i ciężki, że BMW po raz pierwszy w historii zdecydowało się podeprzeć go na trzech, a nie, jak dotąd, na dwóch łożyskach. Na luzie silnik pracuje przyjemnie cicho, a kolejnym suwom towarzyszą nieodłączne good vibrations. Nie są ani zbyt mocne, ani zbyt nachalne. Po prostu masz wrażenie, że ten motocykl żyje. I bardzo dobrze! Na parkingu kierownica kiwa się w rytm pracy tłoków, a lekkiemu dodaniu gazu towarzyszy wyraźne bujnięcie się maszyny.
Guzikiem na kierownicy wybieram tryb pracy silnika. Do wyboru są trzy, nazwane dość nietypowo: Rock, Roll i Rain. Wybór może być tylko jeden: oczywiście Rock! Gwarantuje on, że silnik będzie miał największego kopa, kontrola trakcji niezbyt szybko zabierze się do roboty, podobnie zresztą jak MSR (system hamowania silnikiem).
Hydrauliczne sprzęgło działa dziecinnie lekko jak na potężnego cruisera. W zależności od humoru bieg wskazuje albo głośno, z wyraźnym stuknięciem zazębiających się masywnych kół w skrzyni, albo wręcz odwrotnie – cicho. Od czego to zależy? Nie mam bladego pojęcia.
![]() |
Silnik to potęga! Ma 1802 cm3 pojemności, z których wyciśnięto 91 KM. Ani piękne cylindry, ani masywny dolot nie przeszkadzają podczas jazdy. |
![]() |
Klasyka pełną gębą. Wydechy przypominające rybki nie przypadły mi do gustu. Nieosłonięty wał napędowy wynagrodził mi to z nawiązką. |
Zobacz również: Harley, Indian czy Triumph? Do testu stanęły klasyczne bobbery.
Komentarze