Dziewięćdziesiąt dziewięć centymetrów – tyle dokładnie wynosi wysokość kanapy mierzona od poziomu asfaltu. Nawet dla gościa o wzroście 187 cm, przyzwyczajonego do ciężkich turystycznych enduro, ta wartość może wpędzić w kompleksy. Kto przerzuci nogę tak wysoko? Dla porównania: wyczynowe KTM-y z serii EXC mają siedzenie umieszczone o trzy centymetry niżej! Na dodatek ta masa. Jak twierdzą goście z Yamahy, T7 ma ważyć 175 kg. Podczas naszych testów mieliśmy możliwość zważyć maszynę, która zatankowana zaledwie kilkoma litrami paliwa (nie wiemy dokładnie, ile) ważyła 185 kg. Żeby bez problemu opanować taki sprzęt w terenie, trzeba by nawinąć sporo kilometrów i mieć ogromne doświadczenie w jeździe off-roadowej.
Świetna ergonomia i łagodna charakterystyka silnika to kluczowe cechy, by zostać królem turystycznych szlaków. Na dodatek ogromny rozstaw osi wynoszący 1555 mm (to o 4,5 cm więcej niż ma BMW R 1200 GS!) gwarantuje stabilność na szutrowych ścieżkach. Jeśli kochasz podróże w nieznane, pewnie już teraz zastanawiasz się, kiedy sprzedać swój dotychczasowy motocykl
i przymierzyć się do nowej T7. Nie tak szybko! Kolesie z Yamahy cały czas podkreślali, że ta maszyna jest prototypem i do czasu pojawienia się wersji produkcyjnej – za żadne skarby nie chcieli się przyznać, kiedy to nastąpi – zmieni się jeszcze to i owo.
![]() |
Rasowa rajdówka
Prototyp został zbudowany w stylu maszyny rajdowej. Z przodu zamontowano widelec przejęty z modelu WR 450. Z tyłu tłumieniem zajmuje się także rasowo sportowy centralny amortyzator. Skoki zawieszeń są tu dużo większe niż w zwykłych turystycznych enduro, ale w wersji dopuszczonej do ruchu obstawiam, że fabryka zdecyduje się na wartości 240 mm z przodu i 220 mm z tyłu. Wąska i wysoka kanapa zapewne znakomicie spisze się podczas zdobywania mongolskiego stepu, ale dla zwykłych użytkowników będzie sporą przeszkodą. Podczas podróży przez Alpy za cholerę nie zagwarantuje nawet minimum komfortu. Zakładam, że w wersji produkcyjnej zostanie ona obniżona do poziomu 90 cm.