1090 jest raptem o 10 kg lżejszy od 1290 Adventure S, ale po zajęciu miejsca za sterami masz wrażenie, że różnica jest dużo większa. Wyczujesz to szczególnie podczas jazdy po mieście. Przekonałem się o tym na własnej skórze w zakorkowanej Katanii. W tej 2-milionowej sycylijskiej metropolii w czasie jazdy obowiązuje tylko jedna zasada: nikogo nie trafić i nie zostać trafionym. Linie i pasy na jezdni są wyłącznie orientacyjne, a znaki drogowe i światła głównie wszystkim przeszkadzają. Na małym Adventurze odnalazłem się tam błyskawicznie, a pomogły mi w tym porządny kop, skuteczne hamulce, no i to, że siedziałem wysoko (dzięki kanapie na wysokości 850 mm patrzyłem nad dachami większości samochodów).
Sześciobiegowa skrzynia działa perfekcyjnie. A jeśli do tego dołożysz hydraulicznie sterowane sprzęgło, które możesz obsłużyć jednym palcem, to już w ogóle poezja. Jest jeszcze coś: wyeliminowano wkurzającą cechę „990”, która poniżej 3000 obr/min (ok. 100 km/h na szóstce) wyraźnie i denerwująco szarpała łańcuchem. W przypadku 1090 nie ma tego problemu – elastyczność jest jeszcze lepsza niż w 1050. Chcesz jechać turystycznie? Proszę! Chcesz bardziej sportowo? Wystarczy redukcja o 2 biegi. Silnik na poważnie bierze się do roboty powyżej 5000 obr/min, zaś między 6500 a 9000 obr/min na bank uśmiechniesz się szerzej.
|
Dość łatwo połapiesz się w natłoku informacji z dwóch wyświetlaczy LCD. To zasługa łatwości i intuicyjności ich obsługi. |
Cztery pory roku
W czasie testu na Sycylii matka natura nie rozpieszczała – zafundowała nam parę atrakcji: od mgły, przez mżawkę, na ulewie skończywszy. Do tego bliżej wierzchołka Etny na poboczach leżał śnieg, a temperatura spadła do 5 stopni na plusie. Warunki do jazdy takie sobie, natomiast do testu wprost idealne. Mały Adventure już od pierwszych metrów wzbudza takie zaufanie, że szybko zrezygnujesz z trybu Rain, który ogranicza moc maksymalną i powoduje, że reakcja na gaz ciągnie się jak guma od majtek.