Almeria w południowej Hiszpanii, 21 stycznia 2008 r., godzina 10.30. Za pół godziny start. Miły dreszczyk emocji biega po plecach. Zanim w salonach staną pierwsze egzemplarze tegorocznych japońskich litrowych supersportów, jest okazja stwierdzić, co w nich zasługuje na pochwałę, a co na żółtą kartkę. Czy zdołano coś jeszcze poprawić w odwiecznie rywalizujących Hondzie FireBlade i Kawasaki ZX-10R. Obie firmy z absolutną pewnością twierdzą oczywiście, że to właśnie ich sprzęt wyznacza standardy dla supersportów. ZX-10R tradycyjnie wali po oczach jeszcze większą mocą (obiecuje 188 KM, a z pełnym doładowaniem nawet 200 KM). FireBlade rewanżuje się powrotem do starych cnót – masa 200 kg z pełnym zbiornikiem to niewątpliwie jest coś. Ale i pozostali, czyli Suzuki GSX-R 1000 i Yamaha YZF-R1, mają coś do powiedzenia.
Oto ci, którzy ich dosiądą: David de Gea (czterokrotny i obecny mistrz Hiszpanii w klasie Superbike), Kei Nashimoto (japoński dziennikarz i specjalista od długich dystansów), Andrea Mazzali (włoski superbiker), Michael Neeves (dziennikarz brytyjskiego miesięcznika „MCN” i dawny uczestnik mistrzostw Wielkiej Brytanii w klasie Superbike) oraz Jürgen Fuchs, niemiecki uczestnik MŚ Superbike w 2005 roku, doświadczony jeździec testowy.
Nareszcie koniec czekania
Jeszcze ściągnięcie koców z Michelinów Power Race z mieszanki medium-soft i jako pierwszy rusza Fuchs, dosiadając GSX-R-a. Odpowiednie zestrojenie dobrano poprzedniego dnia. Na pierwszym okrążeniu Fuchs wykręca 1.43,9, poprawia na drugim, a na trzecim uzyskuje 1.43,6 min. „Silnik to nadal żyleta – stwierdza. – Łagodnie reaguje na gaz, ciągnie jak rakieta i bez załamań. I ma doskonałe sprzężenie zwrotne”. Aż tyle dobrych wiadomości! Ale gdy kończy z zachwytami, stwierdza, że zakres graniczny pojawia się wcześniej niż mu pasuje. Na długich łukach toru w Almerii stabilność w wirażach jest szczególnie ważna. GSX-R natomiast dość wcześnie wykazuje niepokój. Pozycja jeźdźca jest komfortowa, więc przy wchodzeniu w łuk trudno odpowiednio dociążyć przednie koło, a to oznacza nieco niższą prędkość. Hamulce, sprzęgło antyhoppingowe i stabilność Fuchs uznał za dobre.
Nikt nie podskoczył de Gei
Jako drugi odpala David de Gea, który w tym sezonie celuje w pierwszą piątkę MŚ Supersport. Hiszpan śmiga na Suzi o 1,2 s szybciej niż Niemiec, na Yamasze ma 0,2 s przewagi, na Kawasaki 0,1 s, a na Hondzie 0,3 s. Pozostali tracą do Fuchsa od 2 do 6 sekund. Jedno jest więc rozstrzygnięte: znamy najszybszego bikera. Ale przecież de Gea jako jedyny z piątki bierze udział w wyścigach mistrzowskich.
Co oznacza czas Suzuki? Sprawdźmy to z Yamahą YZF-R1. Pozycja jeźdźca jest – w porównaniu z innymi – czystą przyjemnością: kierownica ma idealną wysokość i bardzo ergonomiczny kształt, stopy same znajdują podnóżki. Ale najważniejsza jest kanapa, która zapewnia całkowitą swobodę przesuwania tułowia dla zmiany obciążenia. Nic dziwnego, że trzech z pięciu jeźdźców testowych daje Yamasze pierwsze miejsce za ergonomię, a pozostali dwaj – drugie.
Przesiadka z Suzuki na Yamahę oznacza dla bikera niejaki problem. Chodzi przede wszystkim o pierwszą fazę wirażu, gdy zmianie kierunku towarzyszy dohamowanie. „Na R1 jest to tak łatwe, że po przesiadce za wcześnie zwalniałem do prędkości, którą powinienem mieć u szczytu wirażu. Dopiero po jakimś czasie hamowałem odpowiednio później” – stwierdza Fuchs.
Komentarze
Zobacz artykuł
~Motocykl Online, 2013-07-02 05:14:34
PinKee, 2009-05-22 15:21:26
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?
Potwierdzenie zgłoszenia naruszenia regulaminu
Czy zgłoszony wpis zawiera treści niezgodne z regulaminem?