Motocykle kocham za wygląd, za gang silnika lub za to, jak się prowadzą. Najlepiej, gdy bike łączy te trzy cechy. Tyle że takie sprzęty trafiają się rzadko i raczej nie w tej klasie cenowej.
OK, masz mnie. Bardziej od Inazumy podobają mi się Kawasaki Ninja 300 i KTM Duke 200. Tego drugiego ze Starym Kontynentem łączą tylko logo firmy i pomarańczowa rama, natomiast Inazuma tylko z nazwy jest „japończykiem”. Powstaje bowiem w Chinach, ale gdyby nie wygląd, trudno byłoby to wyczuć.
Przez moment uległem sugestii
że ma w sobie coś z B-Kinga (tak krzyczą wszystkie reklamówki tej „250”). Prawda jest taka, że azjatycki design w najmniejszym stopniu nie przypadł mi do gustu. Przednia lampa wygląda jak narysowana przez mistrzów mangi, a tylna jest jak wyjęta ze skutera. Kolanka wydechów mogłyby bez problemów pełnić funkcję płóz w sankach, a przedni błotnik... Ale przecież o gustach się nie dyskutuje. Gdybym miał wybierać sercem, potrzebowałoby ono mocnego zastrzyku adrenaliny. Dość fajny kokpit – w którym centralne miejsce zajmuje duży analogowy obrotomierz, uzupełniony po prawej ciekłokrystalicznym wyświetlaczem, a po lewej rzędami kontrolek – to za mało.
Na szczęście jest spora grupa
ludzi kierujących się rozumem. Ci goście zawsze postawią na sprzęta spełniającego ich potrzeby. Jeśli jest ekstrawagancki, to niechcący, przy okazji. Gdyby zawiązać mi oczy i posadzić na Inazumę, na pewno zaskoczyłyby mnie spora i wygodna kanapa oraz kierownica, która facetowi ze wzrostem ponad 180 cm nie będzie wbijała się w kolana. Moja fascynacja trwałaby do chwili wciśnięcia guzika rozrusznika. Dźwięk „250”, nawet z akcesoryjnym wydechem Yoshimury, na bank nie przyprawi mnie o szybsze bicie serca.
Pierwsze metry to obłaskawianie zaskakująco chętnie wchodzącego na obroty silnika. W niczym nie przypomina on chińskich produkcji, które gdzieś przy 5000 obr/min, wibrując i hałasując, za cholerę nie chcą kręcić wyżej. Ten z Inazumy jest fajny, bo dynamiczny, i tylko strzałka obrotomierza na czerwonym polu daje znak, żeby odpuścić. Trudno przyczepić się też do skrzyni biegów.
Jeśli pod uwagę bierzesz wspólne wyjazdy z dziewczyną, nie mogłeś wybrać lepiej. Plecaczek na pewno nie będzie narzekał na brak miejsca, bo kanapa jest długa, ani na komfort, bo pozycja jest wyprostowana, a nogi wygodnie ugięte w kolanach. Zużycie paliwa w jeździe we dwoje nie powinno przekroczyć 4,5 l/100 km, zakładając, że we dwójkę ważycie dobre 140 kg. Dynamika? No cóż, w duecie ten wymiar nabiera całkiem nowego znaczenia. Inazuma zmierzona w jeździe solo do setki przyspiesza w 9,5 s, ale do 140 km/h to się raczej nie rozpędzi.
W Polsce Inazuma miała pecha
Dlaczego? Bo, po pierwsze, zamiast na początku sezonu, do salonów wjechała prawie w połowie roku. Po drugie, bo dla wędkarzy jest za droga, a młodsi wybiorą raczej ładniejszą i niewiele droższą konkurencję.
Komentarze