Ruch prawym nadgarstkiem i wrażenie jest przeogromne. Odruchowo patrzę w lusterka, czy asfalt za mną nie zwija się z tyłu niczym dywan na drewnianej podłodze. Czad! Mógłbym przysiąc, że gdy te sprzęty, jadąc obok siebie, równocześnie dodają gazu, wtedy nasza planeta obraca się odrobinę szybciej. Obojętnie, czy wsiądziesz na Harleya-Davidsona V-Roda Muscle’a, czy na Suzuki M 1800 Intrudera, pierwsze wrażenie będzie niezapomniane. Chłodzone cieczą krótkoskokowe widlaste dwójki dużej mocy z czterema wałkami rozrządu muszą poradzić sobie ze sporą masą: ponad 348 kg przypada na deklarowane 160 Nm Suzuki oraz 307 kg na 115 Nm Harleya.
Lekki, dwumiejscowy samolot ma silnik o mocy 100KM i waży 320 kg, jest więco 20 kg cięższy od Harleya, ale lżejszy od Suzuki. |
Amerykańskiego zawodnika
...napędza silnik skonstruowany w 2001 roku przy współudziale konstruktorów Porsche. Powstał on dla „pra-V-Roda” i był dość nowatorski jak na standardy rządzące w Milwaukee: po dwa wałki rozrządu w każdej z głowic, rozchylone pod kątem 60° cylindry, a do tego pojemność 1247 cm3. Ale to nic na tle niemal 1,8-litrowej V-dwójki Intrudera. W jej rozwartych pod kątem 54° cylindrach pracują największe spośród seryjnie produkowanych motocykli tłoki. Mają średnicę 112 mm. Stosownie do tego silnik bulgoce basowo i głucho, wypluwając spaliny z dwóch umieszczonych po prawej tłumików o średnicy pocisku międzykontynentalnego. Gdy japoński krążownik pracuje na luzie, jego dźwięki przywodzą na myśl bocznokołowy parostatek.
Po strzale ze sprzęgła sterowanego linką Intruder rusza, wykonując potężny skok do przodu. Już nieco powyżej obrotów biegu jałowego moment obrotowy na grubym jak przedramię wale wynosi 130 Nm. Pełnewykorzystanie tej siły to po prostu szaleństwo. Zwłaszcza że gdy przed zakrętem przymknie się przepustnice o 56-milimetrowej średnicy, po ich ponownym otwarciu motocykl dość mocno reaguje na tę zmianę obciążenia. Do tego dochodzą wyraźnie wyczuwalne reakcje napędu wałem. Po dodaniu gazu tył motocykla unosi się i utwardza. Efekt jak w windzie.
Amerykański V-twin jest inny: łagodniej wkręca się na obroty i dzięki typowemu dla Harleya napędowi paskiem zębatym jest bardziej elastyczny. Mimo tłoków o średnicy 105 mm pracuje bardzo cicho. W porównaniu z Suzuki silnika prawie nie słychać. Cicho to niby dobrze, ale dźwięk mógłby być bardziej rasowy. Byle diesel jest pod tym względem lepszy.
Mimo to „1250” ma swój urok i wywołuje radosnego banana na twarzy użytkownika. Zwłaszcza gdy Harley dynamicznie rusza. Ma uzasadnienie to, że w nazwie V-Roda Muscle’a są mięśnie. Gdy silnik zagada, maszyna jakby zaczynała prężyć swoje buły. Po starcie trzeba się dobrze trzymać kierownicy, wheelie jednak nie grozi. Zresztą w obu bike’ach szansa na to jest równa zeru. Podczas przyspieszania oraz pod względem elastyczności na piątym biegu Harley trzyma grubego „japońca” na dystans, i to mimo tylko dwóch trzecich jego pojemności skokowej. To cena za większą masę i dłuższe przełożenia Intrudera.
Za to w Harleyu
...wszystko pracuje z większymi oporami: gaz, sprzęgło, skrzynia biegów. Ale co z tego! Z boku tego nie widać, a na ćwierć mili Harley jest lepszy – tylko to się liczy! V-Rod Muscle nawet wygląda, jakby przyjechał prosto z toru dla dragsterów – jest długi, wąski, płaski, a czarny matowy lakier kontrastuje z bogactwem polerowanego i szczotkowanego aluminium. Czym Muscle różni się od standardowego V-Roda? Nową kanapą z zadupkiemi niższą kierownicą z puszczonymi wewnątrz kablami. Jego długie, wykończone „satynowym chromem” tłumiki o kwadratowym przekroju puszczono z obu stron. Oprócz tego ma odlewane felgi z pięcioma szprychami i błotnik w dragsterowym stylu – z przodu delikatny, z tyłu masywny. Zastosowano też inne wloty powietrza do airboxu i ładniejszą, wielką obudowę chłodnicy. Szlachetniejsze jest oświetlenie: reflektor w kształcie kropli z gładką szybą, kierunkowskazy LED w wysięgnikach lusterek, wąskie tylne światło LED ze zintegrowanymi kierunkowskazami. A na deser frezowana górna półka widelca. Wszystko robi wrażenie bardzo masywnego. Inna sprawa, że ekskluzywne detale sąsiadują gdzieniegdzie z tandetnymi drobiazgami i niedoróbkami, takimi jak podnóżki pasażera czy pojawiająca się w różnych miejscach rdza.
Od 2006 roku Intruder
...wygląda bardziej bojowo. Wrażenie mocy zawsze towarzyszy tej maszynie. Ten King Kong wśród japońskich krążowników patrzy na świat gniewnym wzrokiem. Niestety, króluje w nim lakierowany i chromowany plastik, i to nie najlepszy. Jednak blask nie jest Intruderowi potrzebny. Ekstraklasowym przeżyciem jest już samo chwycenie osadzonej na wysokich wspornikach i odgiętej w dół kierownicy. Wprawdzie siodła obu motocykli ulokowano na wysokości zaledwie 700 mm, niemniej do manewrowania nimi potrzeba krzepy. By na parkingu postawić prawie 350 kg do pionu z bocznej stopki, potrzeba troche pary. Na paradoks zakrawa, że lżejszy o 41 kg Harley jest trudniejszy do postawienia, pchania i manewrowania.
Na kanapie Suzuki siedzi się jak w wygodnym kowbojskim siodle. Bardzo szeroki zbiornik paliwa sprawia wrażenie, że może pomieścić nawet beczkę benzyny. Zmusza do szerokiego rozstawienia kolan. Stopy spoczywają na daleko do przodu wysuniętych podnóżkach. Pozycja jeźdźca na Harleyu jest mniej wygodna i to mimo wąskiej atrapy zbiornika (prawdziwy zbiornik ulokowano pod siodłem). To po prostu sprzęt dla wysokich gości. Po zajęciu miejsca za sterami, delikatniejszy V-Rod wydaje się jeszcze dłuższy. Odkuwane połówki kierownicy są daleko z przodu, więc ręce są mocno wyciągnięte. Do tego stopnia, że w trakcie zawracania dłoń po zewnętrznej spada z kierownicy.
Bardziej paliwożerny Harley wygrywa. Jak to możliwe? Dzięki o 41 kg niższej masie, lepszemu wchodzeniu na obroty i większej mocy w ich górnym zakresie. 124 amerykańskich KM to o 3 KM więcej niż obiecywano. Do tego krzywa mocy ma idealnie liniowy przebieg. Wykres mocy Intrudera zaczyna się lepiej. Garbatemu przebiegowi krzywej momentu obrotowego towarzyszy informacja, że moment pozostaje daleko za danymi deklarowanymi przez producenta: zamiast 160 Nm osiągnął tylko 141, a silnik nie rozwinął obiecanych 125 KM. |
Coś dla ciekawskich
Kupując taki motocykl trzeba przywyknąć, że wokół zawsze będą gapie i ciekawscy. Ironią losu jest to, że te dwie naprawdę potężne maszyny oferują doprawdy mizerne miejsca dla pasażera.